Gdzie Duch? Gdzie zaduch?

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 20/2018

publikacja 17.05.2018 00:00

„Jesteśmy napełnieni Duchem Świętym” – głosi hasło roku duszpasterskiego. Ale kim właściwie jest Duch Święty? Jak odkryć Jego działanie? Jak w ogóle mówić o Duchu Świętym w sposób przekonujący i jasny?

Zesłanie Ducha Świętego. Fresk autorstwa Romana Kalarusa z kościoła bł. Karoliny w Tychach. Zesłanie Ducha Świętego. Fresk autorstwa Romana Kalarusa z kościoła bł. Karoliny w Tychach.
HENRYK PRZONDZIONO /foto gość

Najpierw weźmy głęboki oddech. I zastanówmy się. Nie da się żyć bez tlenu, bez oddechu. Na co dzień o tym nie myślimy, po prostu oddychamy. Na poziomie duchowym nie da się żyć, nie „oddychając” Bogiem. I też często o tym (a właściwie o Nim) nie myślimy. Ale to Bóg, Jego miłość to tlen dla naszego życia i działania. Duch Święty to pocałunek, przez który przekazuje nam tę miłość. Żyjemy dzięki Jego tchnieniu. Słowo „duch” funkcjonuje w naszym języku jako przeciwieństwo ciała, materii. Taki sposób myślenia odziedziczyliśmy po Grekach. W świecie biblijnym „duch” (hebrajskie „ruach” – tchnienie, wiatr, oddech) nie jest czymś niematerialnym, ale oznacza to, co ożywia ciało. Tchnienie jest tym, co sprawia, że ludzie i inne stworzenia żyją, działają. To zasada życia, coś najbardziej wewnętrznego. Nieuchwytnego, tajemniczego, ale realnego. Siła, moc, wiatr. A Nowy Testament dopowie, że ta siła nie jest bezosobową energią, ale OSOBĄ.

Kowalscy a sprawa Trójcy

Islam i judaizm wydają się prostsze. Głoszą, że jest jeden Bóg. Po co chrześcijanom Trójca Święta? Dlaczego ta komplikacja, zdawałoby się całkowicie abstrakcyjna? Chcemy rozumieć. I słusznie.

Wierzmy, że Bóg jest Trójcą nie dlatego, że tak wymyślili teologowie za biurkiem, ale dlatego, że Pismo Święte mówi o Bogu w trojaki sposób: raz jako o Ojcu, innym razem jako o Synu i jeszcze innym jako o Duchu Świętym. To sam Bóg dał się nam poznać w taki sposób. Chrześcijanie zadawali sobie od początku pytanie „jak to rozumieć?”. I kolejne „czy to ma jakieś znaczenie dla nas?”. Kościół nauczający musiał jakoś opisać tę tajemnicę, dać jej słowny wyraz. Bóg jest jeden, ale w Jego „wnętrzu” coś się dzieje, jest życie, jest miłość. Jeśli miłość, to między kim? Między Trzema Osobami. Te Osoby są odrębne, a zarazem są jednością. To, co się dzieje między Nimi, to centrum wszelkiej rzeczywistości.

Słowa: „Ojciec” i „Syn” są bliskie naszemu doświadczeniu. Rozumiemy, kim jest ojciec i syn. Ojciec to ktoś, kto daje życie. Jest źródłem. To także ten, który stoi na czele, ustala zasady i je egzekwuje. Ten, który kocha. Syn jest dlatego, że jest Ojciec. Ale też Ojciec jest Ojcem, bo jest Syn. Wzajemne odniesienie, relacja określa tożsamość osób. Ja też jestem synem mojego ojca i matki. Moją tożsamość zawdzięczam relacjom. Mogę stać się mężem, ojcem, przyjacielem itd. Nasze relacje z innymi określają naszą tożsamość.

Słowa „Duch Święty”, które są imieniem własnym Trzeciej Osoby Bożej, brzmią bardziej abstrakcyjnie. Co znaczy „Duch”? Przecież i Ojciec, i Syn jest duchem. I Ojciec, i Syn jest święty. I o Bogu Ojcu, i o Synu można by powiedzieć, że jest Duchem Świętym. Św. Augustyn to dostrzegł i poszedł tym tropem. Pisał: „Duch Święty jest czymś wspólnym Ojcu i Synowi. Ta więź wspólnoty jest z nimi współistotna i odwieczna. Wprawdzie miano przyjaźni jest dla niej stosowne, lepiej jednak powiedzieć o niej: miłość”. Czy nie da się prościej?

Można poszukać analogii. Pomyślmy o związku małżeńskim: mężczyzna i kobieta łączą się ze sobą tak ściśle, że stanowią „jedno ciało”. Czym jest ta więź? Pojawia się małżeńskie „my”. Ale i mąż, i żona pozostają sobą, jest nadal pan Kowalski i jest pani Kowalska, ale są też państwo Kowalscy. W relacji do świata funkcjonują jako jedność (nawet przed urzędem podatkowym). Powie ktoś, no dobrze, ale to „my” nie jest przecież odrębną osobą. To prawda, ale z tego małżeńskiego „my” jest dziecko. Jest Jaś Kowalski czy Małgosia Kowalska, wchodzący(-a) w skład „Kowalskich”. Ta analogia ma ograniczenia, ale nie znam lepszej. Duch Święty nie jest „dzieckiem” Boga Ojca i Boga Syna, ale jest ich więzią, jest ich wzajemną miłością, wzajemnym darem, który jest tak intensywny, że nie jest czymś, ale Kimś, stanowi odrębną Osobę.

Wielkie wylanie Ducha

W Piśmie Świętym Bóg jest zawsze w akcji. Jest Kimś zwróconym ku nam. Widzimy działającego Ojca, Syna i Ducha Świętego. Bóg stwarza, zbawia, uświęca. Mówiąc obrazowo, każda z Osób Bożych ma swoją „specjalizację”. Choć ostatecznie działa zawsze ten sam, Jedyny Bóg w Trójcy. To jest ta sama Miłość.

W czym „specjalizuje się” Duch Święty? „Miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz 5,5). Bóg jest niewyczerpanym źródłem miłości. Życiodajna energia słońca kiedyś się wypali. Boża miłość nigdy. Duch Święty jest odpowiedzialny, o ile wolno tak powiedzieć, za „wylewanie się” Bożej miłości na ludzi i świat.

Cała historia zbawienia to historia tego wylewania się miłości Bożej. Najpierw jest stworzenie świata i człowieka. „Duch Boży unosił się nad wodami”, czytamy w Księdze Rodzaju. Z tego pierwotnego chaosu wyłania się kosmos, czyli świat uporządkowany. Bóg Ojciec stwarza świat mocą Słowa (Syn Boży, Logos – „odpowiedzialny” za rozumny ład) oraz Tchnienia (Duch Święty – dający życie, miłość). Podobnie jest ze stworzeniem człowieka: Bóg Ojciec stwarza Adama. Dwiema „rękami”: Słowem i Tchnieniem. Każdy z nas jest nie tylko z miłości rodziców, ale z miłości Boga. Jest z natchnienia Bożego.

Kiedy Syn Boży staje się człowiekiem, aby wybawić człowieka zagubionego w grzechu, dzieje się to za sprawą Ducha Świętego. „Duch Święty zstąpi na ciebie” – słyszy Maryja w chwili zwiastowania. Jezus jest namaszczony Duchem Świętym (greckie „Christos” – znaczy namaszczony, czyli umocniony, naznaczony Duchem Świętym). Jezus naucza, uzdrawia w mocy Ducha Świętego. Gdy umiera na krzyżu „oddaje Ducha”. Gdy ukazuje się po zmartwychwstaniu, przekazuje uczniom „tchnienie”: „weźmijcie Ducha Świętego”. W Dniu Pięćdziesiątnicy na wspólnotę uczniów w Wieczerniku zstępuje Duch Świętej, czego widocznym znakiem jest wiatr i ogień. Miłość ma coś z wiatru i ognia. Kościół wyrusza w świat, aby kontynuować dzieło Jezusa Chrystusa, aby przekazywać owoce Jego śmierci i zmartwychwstania, czyli Boże przebaczenie i zaproszenie na ucztę weselną. Miłość Boża rozlewa się poprzez Kościół, w którym są dwa podstawowe kanały działania Ducha Świętego: sakramenty i słowo Boże. Każdy sakrament swoją skuteczność zawdzięcza mocy Ducha Świętego. Także słowo Boże to nie zestaw „zimnych” prawd, ale to Prawda-Miłość, to „języki jakby z ognia”.

Nieznany, bo pokorny

Mówimy czasem, że Duch Święty jest Bogiem nieznanym. Jest nieznanym trochę z własnej winy (wybacz mi, Duchu Święty). Otóż Duch Święty jest Kimś bardziej tajemniczym niż Jezus Chrystus. Dlaczego? Syn Boży „ukrywał się” za zasłoną człowieczeństwa Jezusa z Nazaretu. Bóg uniżył się (kenoza) przyjąwszy postać konkretnego człowieka. Ale człowieczeństwo Jezusa było doskonałe, wolne od grzechu. On jako człowiek był święty. A Duch Święty zszedł jeszcze niżej. Jego kenoza (uniżenie, pokora) jest jakby większa. Dlaczego? Bo ukrywa się (i działa!) w dwóch „miejscach”. W głębinach mojego człowieczeństwa i we wspólnocie Kościoła. A przecież ani ja nie jestem święty, ani „oblicze” Kościoła.

Duch Święty jest „duszą” Kościoła. Jego Osoba żyje w wielu osobach tworzących Kościół. Jego twarzą jest twarz Kościoła. A ta twarz bywa oszpecona ludzkim grzechem, małością, pychą, pożądaniem. Ale Bóg chce być obecny w taki właśnie sposób. Na naczynie swojej obecności wybiera wspólnotę grzeszników. Aby w ten sposób pokazywać pierwszeństwo łaski i miłosierdzia. Historia Kościoła to historia działania Ducha Świętego, który w każdym pokoleniu od nowa przekształca zapatrzonych w siebie egoistów w świętych gotowych do najwyższych poświęceń. Jego łaska działa pośród ludzkiej nędzy, mimo niej, a czasem i przez nią. „Bez Twojego Tchnienia, cóż jest wśród stworzenia? Jeno cierń i nędze”. Kościół jest historią, która rozwija się w nieustannym zmaganiu i walce między „ciałem” (człowiek poddany pożądliwością) a Duchem Świętym.

Każda Msza św. jest nowym zstąpieniem Ducha Świętego, nową Pięćdziesiątnicą. Nieporadni, słabi ludzie zostają przeobrażeni, podniesieni na duchu, napełnieni nadzieją. Duch Święty budzi z uśpienia, z duchowej sklerozy, bezduszności, formalizmu. Prowokuje nowe inicjatywy, posyła proroków, świętych, rozdaje owoce i charyzmaty (opisane przez św. Pawła). Czuwa nad wiernością Ewangelii i zarazem daje nowe natchnienia. Dzięki Niemu Kościół się nie starzeje, jest wciąż młody, nowy. A zarazem jest tym samym Kościołem Jezusa Chrystusa, który trwa i odradza się. Najpiękniejszą „twarzą” Ducha Świętego, żywym dowodem na Jego działanie są święci. W nich lśni piękno samego Boga. Kto doświadczył siły, mocy, piękna Kościoła – Matki, duchowej Ojczyzny, ten spotkał Ducha Świętego.

Każdy z nas, ochrzczonych i bierzmowanych, jest także świątynią Ducha Świętego. Tak naucza św. Paweł. Duch Święty jest Bogiem w nas. Na dnie mojego serca płonie Jego światło (na każdym z nich spoczął jeden język ognia!). On pomaga modlić się, kochać, cierpieć, kieruje wciąż w stronę Stwórcy. Mówi w głosie sumienia. W każdym z nas duch tego świata zmaga się z Duchem Boga, niewiara walczy z wiarą, rozpacz z nadzieją, odwaga z paraliżującym nas lękiem przed nawróceniem. Duch lub zaduch. Trwa ciągłe zmaganie w nas i w Kościele. Duchu przyjdź, odnów Kościół, odnów mnie! •

Dostępne jest 10% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.