Europa dzielona na nowo

Marek Jurek

|

GN 18/2018

Węgry dziś bronią wszystkiego, czym Europa była zawsze.

Europa dzielona na nowo

Viktor Orbán wygrał wybory, więc władze Unii Europejskiej wzmogły ataki na jego kraj. Wolałbym pisać, że robi to europejska lewica, jednak nie byłoby to ścisłe. W ciągu ostatniego półwiecza kultura skrajnej lewicy głęboko ukształtowała główny nurt zachodnioeuropejskiej polityki. Owa ultralewicowa kultura, głęboko zanurzona w marksizmie, zakłada, że należy w całości wywrócić istniejącą cywilizację (a warto pamiętać, że u Engelsa pojęcie „cywilizacja” ma charakter negatywny). Przy czym o ile w wypadku starego marksizmu walka z „uciskiem” i „wyzyskiem” kierowała się przeciw instytucjom czy strukturom prawnym, o tyle w neomarksizmie wykorzenianie ze społeczeństwa kolejnych, ciągle wykrywanych „fobii” – oznacza bezpośrednią walkę ze społeczeństwem i jego kulturą. Dotyczy to więc suwerennej władzy państw i tradycji narodów; rodziny, której naturalny ustrój (trwały związek kobiety i mężczyzny zorientowany na rodzicielstwo i wychowanie dzieci) nie może już być traktowany jako wzór społeczny; i przede wszystkim religii, bo życie w obliczu Boga i nadzieja zbawienia uwalnia człowieka z konsumpcyjnego zniewolenia, a prawo moralne ożywia i daje siłę całemu porządkowi społecznemu.

Węgry jak w soczewce skupiają wszystko, co władze Unii Europejskiej dziś odrzucają. I im bardziej Węgry bronią naszej cywilizacji, im bardziej potwierdzają to demokratycznie – tym bardziej są atakowane. Konstytucja Węgier mówi to wszystko, o czym Unia nie chce mówić w swoich deklaracjach. Zaczyna się od prostego wezwania: „Boże, błogosław Węgrów!” i zaraz potem przypomina, czym była Europa i co związało jej narody: „Jesteśmy dumni z tego, że nasz król, Święty Stefan, tysiąc lat temu osadził państwo węgierskie na solidnych fundamentach i uczynił naszą ojczyznę częścią chrześcijańskiej Europy (…). Jesteśmy dumni z tego, że nasz naród przez wieki orężnie bronił Europy (…). Uznajemy rolę chrześcijaństwa w przetrwaniu narodu (…). Jesteśmy przeświadczeni, że nasza kultura narodowa stanowi bogaty wkład do różnorodnej jedności europejskiej”.

Eurokratów nie cieszy również to, że Węgry, zamiast dokonać „ustrojowej transformacji” i przekształcić system komunistyczny w „nową demokrację” – po prostu odbudowują swoje tysiącletnie państwo po półwieczu niewoli. I mówią to w konstytucji wyraźnie: „Z szacunkiem odnosimy się do zdobyczy naszej historycznej konstytucji oraz do Świętej Korony, która ucieleśnia konstytucyjną ciągłość państwowości Węgier i jedność narodu (…). Nie uznajemy komunistycznej konstytucji z 1949 roku, ponieważ stanowiła ona podstawę panowania tyranii, dlatego ogłaszamy jej nieważność (…). Przywrócenie państwowej suwerenności naszej ojczyzny, utraconej 19 marca 1944 roku, datujemy od 2 maja 1990 roku, od ukształtowania się pierwszego wyłonionego w wolnych wyborach przedstawicielstwa narodu”.

Zarzuty stawiane Węgrom nie mają nic wspólnego z obroną demokracji. Przeciwnie, Węgrom zarzuca się, że działalność George’a Sorosa, łącznie z jego uniwersytetem, podlega węgierskiemu prawu; że organizacje otrzymujące duże sumy z zagranicy mają ujawniać społeczeństwu, że są z zagranicy finansowane; że rząd węgierski śmiał polemizować z imigracyjną polityką władz Unii i przeprowadził w tej sprawie konsultacje społeczne. Im bardziej te działania są popierane przez węgierskie społeczeństwo, tym bardziej władze Unii je atakują.

Dzisiejsza Europa ma poważne problemy z wolnością. We Francji przedostatni prezydent znalazł się pod zarzutami finansowania kampanii z nielegalnych źródeł zagranicznych. A oprócz niejawnych nadużyć władzy są zupełnie oficjalne. Na przykład prawo karzące publicystów więzieniem za apele do rodziców o zachowanie przy życiu ich nienarodzonych dzieci albo usuwanie znaków chrześcijaństwa z przestrzeni publicznej. Za fasadą akcji i interwencji humanitarnych dochodzi do masowych nadużyć seksualnych, a Parlament Europejski odmawia dyskusji na ten temat. Dlaczego? Bo nie należy podejmować dyskusji pod presją populistycznej prawicy. Choćby takie podejście pokazuje sytuację równości, a przede wszystkim podejście do ludzkiej godności.

Jaki jest więc naprawdę sens ataków na Węgry? Najbardziej otwarcie mówili o tym przywódcy liberałów, Guy Verhofstadt i Sophie in ’t Veld: w Unii Europejskiej nie ma miejsca dla państw nieliberalnych. Węgry należałoby z Unii Europejskiej wykluczyć. A wraz z nimi – wszystko to, czego bronią, co reprezentują. Chodzi więc w istocie nie tylko o Węgry, ale o to, czy Europa pozostanie jeszcze Europą. Dlatego obrona Węgier to nie tylko akt przyjaźni i solidarności, ale ochrona Europy, w której my sami, nasz kraj i nasze rodziny, będziemy mogli spokojnie żyć.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.