Tylko 15 procent

Jakub Jałowiczor

PiS ma szanse przekonać do siebie uczestników czarnego marszu. Musi tylko wyrzucić Jarosława Kaczyńskiego, demonstrować z Obywatelami RP i stanąć murem za Stanisławem Gawłowskim.

Jakub Jałowiczor Jakub Jałowiczor

Wczorajszy sondaż CBOS dający Prawu i Sprawiedliwości 46 proc. poparcia to pierwsze od kilku tygodni badanie, w którym PiS osiąga wynik, do którego zdążył się przyzwyczaić. Czy sytuacja wraca do pożądanej przez władzę normy – okaże się. Wcześniej mieliśmy do czynienia z wyraźnym wahnięciem na niekorzyść rządzącej partii. Może nie tak dużym, jak pokazywały niektóre badania (spadek o 12 punktów, albo przewaga PO i Nowoczesnej), ale zauważalnym.

Powodów było pewnie kilka: sprawa premii, kłopoty w relacjach z USA, ogólne zamieszanie z komunikacją i chaotyczne reagowanie na kryzysy. Jest też jednak jeszcze jeden powód. Od kilku miesięcy PiS próbuje walczyć o mityczny centrowy elektorat. Aby go pozyskać, irytuje własny. Blokowanie obywatelskiego projektu ustawy zwiększającej ochronę życia wpisuje się w ten trend. Rząd zdaje się kompletnie nie zauważać, jak dużą część jego elektoratu stanowią ludzie, dla których ważna jest obrona nienarodzonych dzieci.

Marek Suski kpił niedawno w rozmowie z Robertem Mazurkiem, że zmianę ustawy aborcyjnej popiera tylko 15 proc. Polaków. Przypuśćmy, że nie zaniżał danych. Na kogo zagłosowało tych 15 proc. wyborców? Kogo poparło 800 tys. Polaków, którzy podpisali się pod projektem zakazującym aborcji eugenicznej? Platformę, która projekty pro-life seryjnie wyrzucała do kosza?

„Tylko 15 proc. Polaków” popierających zmianę ustawy to 1/3 wyborców PiS. Dla reszty elektoratu partii Jarosława Kaczyńskiego ważniejsze są inne tematy, ale to nie znaczy, że z powodu zakazu aborcji eugenicznej ten elektorat odpłynie. Odpłynąć mogliby uczestnicy czarnego marszu, ale oni akurat nie głosowali na PiS i nigdy w życiu nie zagłosują. Chyba, że ta partia wyrzuci Jarosława Kaczyńskiego, zacznie demonstrować z Obywatelami RP i stanie murem za Stanisławem Gawłowskim. W innym wypadku przekonanie do siebie ludzi z „Krytyki Politycznej”, Studenckiego Komitetu Antyfaszystowskiego oraz socjolożek, politolożek i filolożek wydaje się mało prawdopodobne. PiS mógłby machnąć na to towarzystwo ręką. Zamiast tego, tłumaczy się przed nim i cofa pod jego naciskiem, własnych wyborców wystawiając do wiatru. Najwyraźniej zakłada, że i tak nie odejdą, bo nie mają dokąd. Do któregoś momentu można tak grać, ale nie bez końca.