Lista świętych przebojów

Jakub Jałowiczor

|

GN 15/2018

publikacja 12.04.2018 00:00

Ksiądz z Neapolu, libański mnich, Włoszka żyjąca 500 lat temu – co sprawia, że tysiące Polaków nagle zaczynają ich czcić?

W kościele Krzyża Świętego w Grabówce znajdują się relikwie pierwszego stopnia św. Szarbela. W kościele Krzyża Świętego w Grabówce znajdują się relikwie pierwszego stopnia św. Szarbela.
henryk przondziono /foto gość

W 2017 r. wśród imion nadawanych nowo narodzonym chłopcom pojawił się Charbel (od niedawna pisany także jako „Szarbel”). Do grobu sługi Bożego o. Dolindo Ruotolo w Neapolu pielgrzymują tłumy Polaków, a modlitwa: „Jezu, Ty się tym zajmij” staje się coraz popularniejsza. Do autorek strony internetowej poświęconej św. Ricie przychodzą co miesiąc tysiące próśb o modlitwę. W każdym z tych przypadków kult stał się popularny w ciągu kilku ostatnich lat. Moda? Nie, przyczyny są poważniejsze.

Cudotwórca

– Nie znałam postaci św. Szarbela i nie miałam do niej nabożeństwa – opowiada Barbara Karska. – Jednak od pewnego momentu wszędzie ją widzę. A to przychodziły e-maile o pielgrzymce, a to w kościele w miejscu, gdzie zawsze się modliłam, leżały jego obrazki. Postanowiłam pojechać do Libanu i zobaczyć, o co z tym Szarbelem chodzi.

Szarbel Makhlouf żył w XIX wieku, a kanonizowany został w 1977 r. Przez przynajmniej 30 kolejnych lat pozostawał w Polsce postacią prawie nieznaną. Nawet po 1989 r. mało komu przychodziło do głowy, by pojechać do libańskiego klasztoru Annaja, gdzie żył mnich. Dziś wizerunek brodatego zakonnika znają nie tylko katolicy.

Barbara Karska, na co dzień chrześcijański coach, pomagający innym zmienić zawód, zaczęła czcić libańskiego pustelnika po pielgrzymce do jego grobu w 2015 r. Jak mówi, została wtedy uzdrowiona z trwających od 7 lat napadów panicznego lęku. Jadąc do Libanu, nie spodziewała się cudu. Dopiero po drodze dowiedziała się o 24 tys. udokumentowanych uzdrowień przypisywanych wstawiennictwu mnicha z Libanu. Dlatego sama zaczęła się modlić o wyzwolenie od lęków. Wspomina, że podczas procesji z pustelni do klasztoru, w którym mieszkał święty, poczuła fizycznie i duchowo, że jest zdrowa. – 22 sierpnia 2015 r. lęki zniknęły bezpowrotnie – mówi. Dziś stara się propagować kult Szarbela i zbiera świadectwa o uzdrowieniach na facebookowym profilu Cuda Charbela.

Świadectw podobnych uzdrowień pełen jest internet, a także wydawane co pewien czas książki. Dowodów na popularność kultu świętego mnicha z libańskiej pustelni nie brakuje. Jego imię dostało w zeszłym roku dwóch chłopców (w poprzednich latach się to nie zdarzyło). Słynącego ze skuteczności zakonnika proszą o wstawiennictwo tysiące Polaków. Wielu robi to podczas pielgrzymek do Libanu.

Maska tlenowa

Święta Rita z Cascii została kanonizowana 77 lat przed św. Szarbelem, a żyła przeszło 400 lat wcześniej. Jednak popularność jej kultu to także stosunkowo nowe zjawisko. Jest on tak silny, że odnotowany został nawet przez prasę niezbyt przychylną Kościołowi. „Św. Rita jest jedną z tych świętych, których kult szerzy się w Polsce błyskawicznie” – pisał w 2014 r. portal tygodnika „Newsweek”, powołując się na tekst w „Rzeczpospolitej”. Kult włoskiej świętej badała dr Inga Kuźma, zajmująca się na co dzień studiami genderowymi.

Święta Rita zyskała ogromną popularność jako patronka spraw trudnych i beznadziejnych. Intencje modlitewne zbierają siostry eremitki ze Wspólnoty św. Brunona, prowadzące stronę internetową poświęconą Ricie oraz jej profil na Facebooku. Czasem w ciągu doby przychodzi kilkanaście próśb, czasem prawie 200.

W przeciwieństwie do św. Rity i św. Szarbela o. Dolindo Ruotolo nie jest kojarzony jako cudotwórca. Istnieją świadectwa o cudach, które dokonały się dzięki jego wstawiennictwu, ale pochodzący z Neapolu sługa Boży (proces beatyfikacyjny wznowiono w listopadzie zeszłego roku) zasłynął przede wszystkim jako autor modlitwy zawierzenia.

Zdaniem ks. prof. Roberta Skrzypczaka, współautora książek na temat o. Dolindo i tłumacza jego pism, postać księdza z Neapolu trafia do Polaków żyjących w czasach transformacji.

– Z jednej strony poczucie świętości stało się dla nas czymś namacalnym dzięki Janowi Pawłowi II, jesteśmy więc głodni świętości – tłumaczy ks. Skrzypczak. – Z drugiej, z powodu transformacji, mamy wielu ludzi zestresowanych, zmęczonych, wewnętrznie wyjałowionych. Zauważam, że ks. Dolindo trafia w serca ludzi dużo pracujących w korporacjach czy sieciach handlowych, niemających na nic czasu. Dolindo jest dla nich jak maska tlenowa. Nie zapomnę też pięknego listu od osoby z oddziału hematologii. Chciała, żeby do mnie dotarło, że jest wdzięczna, że mogła poznać osobę ks. Dolindo, i że jego duchowość bardzo jej pomaga w przygotowaniu się na moment śmierci jako najważniejszy moment życia.

Na początku 2017 r. o neapolitańskim księdzu nie słyszał prawie nikt. Dziś, rok po publikacji jego biografii, autorstwa Joanny Bątkiewicz-Brożek, zdarza się, że polscy pielgrzymi jadący do Rzymu nadkładają ponad 200 km, żeby odwiedzić rodzinne strony ks. Dolindo.

– W rocznicę jego śmierci w kościele, gdzie spoczywa, modliło się dużo ludzi – opowiada ks. Skrzypczak. – Poprosiłem, żeby podnieśli ręce ci, którzy są z Polski. Podniósł się las rąk. Grazia Ruotolo, bratanica ks. Dolindo, ze łzami w oczach mówiła: „Wy, Polacy, sprawicie, że ks. Dolindo będzie błogosławiony”.

Moda i kult

Książki czy filmy opowiadające o świętym mogą pomóc jego popularności, ale często są jej efektem. Trudno np. uznać, że Jan Paweł II zawdzięcza popularność filmowi „Karol”, a nie odwrotnie. Podobnie zdarzyło się w przypadku „Zerwanego kłosa”. Obraz Witolda Ludwiga opowiadający o bł. Karolinie Kózkównie obejrzało ponad 200 tys. ludzi, co jest dobrym wynikiem w przypadku niskobudżetowych produkcji o tematyce religijnej. Zapewne pomógł, ale nie można powiedzieć, żeby po premierze kult Karoliny nagle eksplodował. Jak zauważa ks. Zbigniew Szostak, kustosz sanktuarium błogosławionej, kult ten rozwija się systematycznie od kilkunastu lat. – W tym tygodniu mieliśmy 3 autokary pielgrzymów ze Słowacji. W Drodze Krzyżowej w ekstremalnych warunkach wzięło udział ponad 2 tys. ludzi. Relikwie trafiają w różne miejsca w Polsce i na świecie. Po Światowych Dniach Młodzieży teksty o Karolinie są tłumaczone na angielski i hiszpański. Sam wygłosiłem w tym Wielkim Poście 3 serie rekolekcji na jej temat – wylicza ks. Szostak. Jak dodaje, zainteresowanie postacią błogosławionej rośnie, kiedy obchodzone są rocznice, takie jak 25-lecie beatyfikacji, które przypadło w 2012 r. To wtedy powstał na Facebooku profil Karoliny Kózkówny, obserwowany dziś przez 4 tys. internautów. Jak jednak zaznacza ks. Zbigniew Szostak, popularność błogosławionej nie jest wynikiem mody, ale przesłania życia nastolatki, która zginęła, broniąc czystości. – To bardzo aktualne, jeśli spojrzeć na zmagania starszych i młodszych dotyczące czystości serca, tego, żeby kochać i być kochanym. Drugą sprawą jest kwestia wolności i walki o zachowanie godności – mówi kustosz sanktuarium. I dodaje: – Fajerwerki trwają krótko. Moda utrzymuje się przez jeden sezon – gwiazdka zaświeciła i znikła. Jeśli każdego miesiąca mamy namacalne dowody kultu, to nie jest to kwestia mody.

Podobnego zdania jest ks. Robert Skrzypczak. – Nie spotkałem się z czymś takim jak moda na świętego. Spotykam się natomiast z ogromną liczbą ludzi, którzy, gdy tylko wspomnę o Dolindo albo o jego modlitwie, spontanicznie reagują wdzięcznością za to, że go poznali.•

Dostępne jest 12% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.