Radość codzienności

GN 13/2018

publikacja 29.03.2018 00:00

O mocy modlitwy, nadziei płynącej z pewnego dzwonu i ufności mimo wszystko z Rafałem Szałajką rozmawia Agata Puścikowska.

Rafał Szałajko, aktor teatralny, filmowy i telewizyjny, absolwent PWST we Wrocławiu. Rafał Szałajko, aktor teatralny, filmowy i telewizyjny, absolwent PWST we Wrocławiu.
Tomasz Urbanek /DDTVN/East News

Agata Puścikowska: W jednym z wywiadów Pańska żona Katarzyna powiedziała, że Pan świetnie gotuje, a nawet prowadzi dom. Jak wygląda podział obowiązków w domu aktora i dziennikarki, rodziców czworga dzieci?

Rafał Szałajko: O nie, to jakaś pomyłka. Dom prowadzi żona, choć ja rzeczywiście często gotuję. Ale gotuje również żona. U nas nie ma podziału ról na męskie i kobiece, każdy robi to, co jest akurat potrzebne. Żona ma zmysł organizacyjny, a ja się staram pomagać i nie wykręcam się od tzw. kobiecych obowiązków. Mężczyzna po prostu nie może nie uczestniczyć w życiu domowym, gdy ma czworo dzieci. (śmiech)

Ponoć rodziny wielodzietne są najbardziej partnerskie z możliwych, tzw. równouprawnienie to w nich zwyczajność.

Inaczej się nie da, inaczej nic nie będzie w dużej rodzinie działało. Nie mówi się o podziale obowiązków, tylko się działa, pracuje, dba o dom. Obalamy też stereotypy, bo moja żona pracuje i w domu, i zawodowo, a nadal w mentalności wielu mama wielodzietna jedynie „siedzi w domu” (swoją drogą – „posiedzieć” przy czworgu dzieciach to raczej się nie da). Zdecydowaliśmy się na powiększenie rodziny po 4 latach małżeństwa. Kasia nie chciała dłużej czekać, chciała być mamą, mimo że akurat wtedy jej kariera dziennikarska, telewizyjna nabrała rumieńców i doskonale się rozwijała. Czuliśmy jednak, że to dobry czas na rodzicielstwo. I tak to się potoczyło.

Dostępne jest 17% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.