Myślę, więc wierzę

Jacek Dziedzina

|

GN 13/2018

publikacja 29.03.2018 00:00

Apostołowie swoją wiarę w zmartwych-wstanie Jezusa oparli na dowodach, z którymi nie dało się dyskutować. Bo wiara i rozum to nie konkurenci w walce o rząd dusz. To naturalni sojusznicy w odkrywaniu prawdy.

„Niedowiarstwo Tomasza”, Benjamin West, ok. 1790, Temple Newsam House, Leeds Museums and Galleries. „Niedowiarstwo Tomasza”, Benjamin West, ok. 1790, Temple Newsam House, Leeds Museums and Galleries.

W zmartwychwstanie Chrystusa można wierzyć, ale nie da się go udowodnić – słyszeliśmy pewnie nieraz tę scjentystyczną formułkę. Sprowadza się ona do przekonania, że wiara nie potrzebuje dowodów, bo wówczas stałaby się wiedzą, a nie wiarą. Czy jedno na pewno musi wykluczać drugie? Czy naprawdę nie można mówić o dowodach tam, gdzie sytuacja wymaga od nas aktu wiary?

Ewangelia według prawników

Trzy wielkie nazwiska i autorytety w świecie prawników i trzy opinie, którymi ich autorzy mogli zepsuć sobie reputację w środowisku. „Pracowałem ponad 40 lat jako adwokat w różnych zakątkach świata i jednoznacznie stwierdzam, że dowody na zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa są tak mocne, że zmuszają do ich akceptacji i nie pozostawiają żadnego miejsca na wątpliwości”. To sir Lionel Luckhoo (zmarł w 1997 r.), jeden z największych prawników w historii Wielkiej Brytanii, w Księdze Rekordów Guinnessa określony jako „adwokat z największymi sukcesami”.

Dostępne jest 12% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.