Olka, wszystko będzie dobrze

Aleksandra KISIEL

|

GN 13/2018

publikacja 29.03.2018 00:00

Staczaliśmy się w nałogu. Były pieniądze, ale cena była wysoka: coraz więcej pustki.

Olka, wszystko będzie dobrze archiwum domowe

Było tak jak w Psalmie 40.: „On pochylił się nade mną i wysłuchał mego wołania. Wydobył mnie z dołu zagłady i z kałuży błota, a stopy moje postawił na skale i umocnił moje kroki”. A mnie się wydawało, że stałam mocno. Że stałam na kasie, interesach, przekrętach prawnych…

Lubiłam się bawić, szukałam adrenaliny i nowych wyzwań. Już w gimnazjum w Nowym Targu weszłam w szemrane towarzystwo. Nauczyciele mieli kłopot: miałam świadectwa z paskiem, ale nie radzili sobie ze mną. Pierwsze papierosy, narkotyki, bunt. Pociągało mnie ostre życie.

Mój nauczyciel z plastyki, Krzysztof Kabat, już od gimnazjum prowadził mnie indywidualnie. Jak mistrz ucznia. Sytuacja bez precedensu. Mimo różnicy wieku przeszliśmy na „ty”. Ufałam mu. Widział, co się ze mną dzieje, z kim się zadaję, ale nigdy mnie nie potępił, nie serwował taniego moralizowania. Widząc mój talent, przekonał moich rodziców, by wysłali mnie do liceum plastycznego do Krakowa. Początkowo nie chcieli się zgodzić, bo czuli, że urwę się ze smyczy (i mieli rację!), ale dopięłam swego.

Dostępne jest 14% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.