A po trzecie…

Marcin Jakimowicz

|

GN 09/2018

publikacja 31.03.2018 04:45

To nie jest zabawa w zakon, „dzieci gorszego Boga”, quasi-zakonnicy czy pseudomniszki. Nazwa „trzeci zakon” bywa myląca. – Jest jeden zakon o trzech gałęziach – słyszę u dominikanów, franciszkanów i w Karmelu. Kim są tercjarze i skąd się wzięli?

Św. Elżbieta Węgierska i św. Ludwik IX byli tercjarzami franciszkańskimi. Tercjarze realizują powołanie ścisłego zakonu w świecie – żyją w świecie tą samą Regułą, co mnisi i mniszki za klauzurą. Św. Elżbieta Węgierska i św. Ludwik IX byli tercjarzami franciszkańskimi. Tercjarze realizują powołanie ścisłego zakonu w świecie – żyją w świecie tą samą Regułą, co mnisi i mniszki za klauzurą.
canstockphoto, henryk przondziono /foto gość, zasoby internetu; montaz studio gn

Świeccy zakonnicy – taki zwrot spotyka się najczęściej. Nie jest on jednak prawdziwy. Tercjarze (od łac. tertius, czyli trzeci) nie są osobami konsekrowanymi. Nie ślubują posłuszeństwa, ubóstwa i czystości. Składają uroczyste przyrzeczenia na całe życie. Wyrośli z pnia istniejących w Kościele zakonów ścisłych (franciszkanów, dominikanów, karmelitów, karmelitów bosych, trynitarzy, norbertanów, augustianów) i zakorzenieni są w ich duchowości.

Do trzeciego zakonu może wstąpić każdy katolik, o ile nie jest tercjarzem innego zgromadzenia. Nie można również przejść z jednego zakonu do innego. Tercjarze żyją „pod parasolem ochronnym” zgromadzenia. Korzystają z całego pakietu łask i obietnic, które Bóg złożył zakonowi, i z jego wielowiekowej spuścizny.

Szalony gest toskańskich małżonków

Luchezjusz był niemal rówieśnikiem Franciszka z Asyżu i jego „kolegą po fachu”. Trudnił się kupiectwem i podobnie jak młody Giovanni Bernardone zamierzał zostać sławnym rycerzem. Między Sieną a Florencją w otoczonym gajami oliwnymi i szpalerami cyprysów Poggibonsi spotkał miłość swojego życia: Buonadonnę. Wzięli ślub. W 1212 r. oboje wykonali gest, o którym szeptała cała Toskania. Przeżyli radykalne nawrócenie i… sprzedali swój majątek, rozdali pieniądze ubogim, a dom zamienili na szpital. Co się stało? Poznali Franciszka.

Małżonkowie zafascynowani nauczaniem i charyzmą Biedaczyny z Asyżu pragnęli naśladować jego styl życia. Początkowo chcieli nawet przystać do założonego przezeń zgromadzenia (Luchezjusz) i sióstr skupionych wokół św. Klary (Buonadonna). Franciszek miał twardy orzech do zgryzienia. Nie chciał przecież rozbijać ich małżeństwa, a jednocześnie pragnął, by oboje mogli modlić się w nowej rodzinie zakonnej. Widząc ich szczere intencje, stworzył trzeci zakon franciszkański –przeznaczony dla świeckich, mężczyzn i kobiet, małżonków i osób stanu wolnego. W podobnych okolicznościach powstali tercjarze dominikańscy i karmelitańscy.

Miodowe ciasteczka z migdałami

Na obrazie św. Franciszek ma twarz Jacka Malczewskiego. Dlaczego artysta użyczył swej twarzy Biedaczynie z Asyżu? Był, podobnie jak jego rodzice, franciszkańskim tercjarzem. Zażyczył sobie, by po śmierci pochowano go w habicie.

Do trzeciego zakonu należał też inny niezwykły malarz: św. Brat Albert Chmielowski, a ta forma duchowej formacji stała się zalążkiem nowego zgromadzenia: albertynów. – Radykalizm Ewangelii pociąga. W tej materii od średniowiecza nic się nie zmieniło – śmieje się Wit Chlondowski, franciszkanin prowadzący Szkołę Nowej Ewangelizacji „Zacheusz” w Cieszynie. – Nie możemy się dziwić, że św. Franciszka otaczali ludzie świeccy zafascynowani jego zjednoczeniem z Jezusem, przejrzystością, ubóstwem, znakami i cudami. Przylgnęli do niego i pragnęli przejąć jego styl życia. Były to czasy, gdy stany kapłański i świecki dzieliła przepaść. Ten drugi przez wieki traktowany był w Kościele jako drugorzędny i doczekał się odpowiedniego uznania dopiero po Soborze Watykańskim II. To pokazuje nowość w myśleniu św. Franciszka. Choć nie wszystkich przyjmował do trzeciego zakonu, otaczał go coraz większy tłumek tercjarzy. Najsłynniejszą tercjarką była… brat Jakobina. Tak, tak – brat. Za czasów Franciszka kobietom nie można było wchodzić do klasztoru. Nie dotyczyło to… brata Jakobiny. Tak nazywano zamożną Rzymiankę, wdowę, którą z Biedaczyną łączyła niezwykła przyjaźń.

„Na kilka dni przed śmiercią Franciszek chciał posłać po panią Jakobinę do Rzymu, ażeby co prędzej przybyła, jeżeli pragnie go jeszcze zobaczyć przed jego powrotem do ojczyzny niebieskiej, skoro tak żarliwie miłowała go jako wygnańca na ziemi” – pisał Tomasz z Celano w „Traktacie o cudach św. Franciszka”. Założyciel zgromadzenia ubogich braci nie zdążył jednak wysłać po nią posłańca, bo Jakobina, wiedziona przeczuciem, zjawiła się przy konającym. „Święta niewiasta przywiozła wszystko, co zostało wymienione w napisanym poprzednio liście, jako potrzebne na pogrzeb Ojca. Przywiozła: prześcieradło popielatego koloru dla przykrycia ciała po śmierci, dużo świec, całun na twarz, poduszkę pod głowę i pewien przysmak, jaki Święty lubił” – notował Tomasz z Celano. O jaki przysmak poprosił Franciszek tercjarkę? O twarde miodowe ciasteczka z migdałami – opowiada o. Chlondowski.

W Asyżu dokoła ciała Franciszka pochowano czterech jego braci. Ciało brata Jakobiny leży przy schodach naprzeciw. – Od samego początku tercjarze nierozerwalnie związani są z zakonem. Ich formacja i działalność przez wieki ewoluowała. Początkowo nosili habity, mieszkali w budynkach przylegających do klasztorów, a o ich pracy charytatywnej i praktykach pokutnych pisano długie traktaty. W Trzebnicy przy klasztorze znalazłem tablicę, z której wynikało, że świeccy franciszkanie w XIII w. chodzili od domu do domu, ewangelizując – opowiada o. Wit. We Włoszech czy w Chorwacji tercjarzami zostają często młodzi ludzie. Nad Wisłą ta forma nie jest wśród nich rozpowszechniona. Ważna uwaga: coraz rzadziej używamy sformułowania „trzeci zakon”. Ze względu na przejrzystość mówimy o Franciszkańskim Zakonie Świeckich.

Pierwsze grupy okrzyknięto Braćmi i Siostrami od Pokuty. Franciszkańscy tercjarze zostali uznani za zakon z własną Regułą Zakonu Pokuty, zatwierdzoną w 1289 r. przez Mikołaja IV. W podobny sposób wyłonili się dominikanie świeccy, posiadający własną Regułę od 1285 r., a zatwierdzoną przez Innocentego VII w 1405 roku. Karmelici ustanowili swych tercjarzy za pozwoleniem Mikołaja V w 1452 r., a ich bosi odpowiednicy w 1593 roku.

Zabawa w zakon?

„Wszystko jest w Nim zanurzone! Gdyby ludzie mieli tego świadomość, świat wyglądałby inaczej, a my nie moglibyśmy się doczekać nieba. To widać po świętych, którzy wołali: »Usycham z tęsknoty! Zabierz mnie już!«. Jan od Krzyża, czując, że odchodzi, śpiewał pieśni pochwalne. Zwariował?”. Kto to powiedział? Ewa Uryga, jeden z najważniejszych głosów rodzimego jazzu. Wokalistka, która nosi szkaplerz i może opowiadać o nim godzinami. Od lat modli się w świeckim zakonie karmelitańskim. Czy to nie jest taka „zabawa w zakon”? Jak w dowcipie: „Dzieci wymieniające na religii gałęzie zakonu recytują: pierwsza jest męska, druga żeńska, a trzecia… nijaka”. – Nic podobnego! To nie są „dzieci gorszego Boga”. Jacyś quasi-zakonnicy – odpowiada karmelita bosy o. Krzysztof Górski (na co dzień modli się w krakowskim klasztorze przy ul. Rakowickiej i zajmuje się aż 45 wspólnotami trzeciego zakonu).

– Przed laty mawiano do tercjarzy: „bracie”, „siostro”, a ich przyrzeczenia nazywano „ślubami wieczystymi”. Dziś odchodzimy od tego. Dlaczego? Bo wprowadzało to ludzi w błąd, a poza tym powodowało myślenie: to „gorsi” zakonnicy czy mniszki. Niegdyś uznawano za szczyt honoru pochowanie tercjarza w habicie, a przecież nie współgra to z ich rytmem życia, bo oni nie chodzą w habitach na co dzień. Tercjarze to inna gałąź wyrastająca z tego samego pnia. Habit nie jest uhonorowaniem drogi życia! Życie bez habitu nie jest mniej wartościowe. Zachęcamy tercjarzy do afirmacji świeckości. To ich naturalna droga życiowa, Pan Bóg osadził ich w konkretnym powołaniu małżeńskim, rodzinnym i zaprosił do życia Regułą Karmelu. Karmel to jeden zakon, jedna reguła, jeden styl życia, modlitwy. Jeden pień o trzech gałęziach. Oni realizują nasze powołanie w świecie, my za klauzurą. Oni nie mają upodabniać się do nas, ale ewangelizować w swych środowiskach. To fascynujące – ci ludzie żyją tą samą Regułą, którą żyjemy my, mnisi.

Do swego planu dnia tercjarze dopisują kilka punktów: modlitwę wewnętrzną, liturgię godzin, Eucharystię. Stąd wypływa gotowość do służby, dawania świadectwa. Służba ma być naturalną konsekwencją modlitwy, a spotkanie z Bogiem ma rodzić spotkanie z człowiekiem. Świeccy karmelici docierają tam, gdzie nie docieramy my. Nas jest w prowincji 200, a ich – czterokrotnie więcej – tłumaczy o. Górski.

Jak zostaje się tercjarzem?

Jan Kowalski czytał ostatnio „Pieśń duchową” Jana od Krzyża i „Dzieła zebrane” Teresy Wielkiej. Jest zafascynowany intuicjami, które odnalazł w tych księgach. W jaki sposób może zostać karmelitańskim tercjarzem?

– Jeśli nosi w sercu takie pragnienie, zgłasza się do wspólnoty – wyjaśnia o. Krzysztof. – Ma pół roku na rozeznanie, poznawanie stylu życia tercjarzy. Spotkania wspólnot odbywają się dwa razy w miesiącu. Po pół roku rada wspólnoty (zakony świeckie mają swoje struktury) pyta, czy nadal jest zainteresowany wstąpieniem do świeckiego Karmelu. Jeśli odpowie: „tak”, po oficjalnym obrzędzie przyjęcia do wspólnoty Kowalskiego czeka dwuletnia formacja wstępna. Pod opieką osoby odpowiedzialnej poznaje fundamenty duchowości Karmelu. Po dwóch latach (wspólnota ma ten czas na zweryfikowanie jego motywacji, zbadania, czy kandydat nawiązuje relacje, nie ma schorzeń psychicznych) składa się pierwsze przyrzeczenia życia regułami ewangelicznymi. Drugi okres formacji trwa trzy lata. Raz w roku Kowalski jest zobowiązany do uczestnictwa w rekolekcjach wspólnotowych, uczy się modlitwy wewnętrznej. Ten czas formacji kończą przyrzeczenia definitywne. Nie są ślubami, a złamanie ich nie jest grzechem.

Kto trafia do trzeciego zakonu karmelitańskiego? – Ludzie zafascynowani modlitwą kontemplacyjną, bardzo wiele osób z grup charyzmatycznych. „Od charyzmatyka do mistyka” – opowiada o. Górski. – Wspólnota w Oświęcimiu składa się w 90 proc. z osób uformowanych w Odnowie Charyzmatycznej. Mówią, że odnowiła ona ich wiarę, a teraz szukają pogłębienia relacji z Bogiem.

Zrodzeni z płaczu

Nie umiała pisać, a została doktorem Kościoła. Surowy inkwizytor po jej przesłuchaniu sprzedał wszystko, co miał, i rozdał ubogim. Pod słońcem Toskanii wołała o ogień. Gdy wpadała w ekstazy, siostry widziały ją otoczoną płomieniami. Upominała ukrytego w Awinionie papieża: „Odwagi, ojczulku”, a ten spakował się i wrócił do Wiecznego Miasta. Urban VI powiedział o niej krótko: „Ta kobiecina nas zawstydza…”. Katarzyna ze Sieny była dominikańską tercjarką. Przedstawia się ją w habicie, który był wówczas strojem trzeciego zakonu.

Pierwsi dominikanie mieszkający na tonącym w zieleni wzgórzu Awentynu widzieli, jak założyciel ich zgromadzenia przez cały dzień chodził po mieście i rozmawiał z ludźmi, ale gdy Wieczne Miasto otulała noc, zamykał drzwi bazyliki św. Sabiny, kładł się krzyżem na posadzce i płakał: „Boże, co się stanie z grzesznikami?”. Dominikanie zrodzili się właśnie z tego krzyku.

A ich świecka gałąź? – Zrodziliśmy się z tej samej tęsknoty: pragnienia zbawienia innych ludzi, przyciągnięcia ich do Jezusa – opowiada Małgorzata Mazur (należy do szczecińskiej fraterni i została po raz kolejny przełożoną Rady Prowincjalnej wspólnoty Świeckich Zakonu Kaznodziejskiego). – Jedna z generalnych kapituł dominikańskich określiła sprawę jasno: nie ma trzech zakonów. Jest jeden zakon o trzech gałęziach: mniszek, braci i świeckich. Mówimy o sobie: „świeccy dominikanie” i odchodzimy od mylącego sformułowania „trzeci zakon”. Nad Wisłą modli się 600 dominikańskich tercjarzy. Zobowiązujemy się do życia Regułą. Wszystko dokonuje się w wolności. Codzienna Msza św., brewiarz, Różaniec, studium biblijne, apostolstwo – to puzzle składające się na życie świeckiego dominikanina. Proces formacji przypomina ten za klauzurą: postulat, nowicjat, trzy lata formacji. Każdy z etapów kończą przyrzeczenia. Formację prowadzi rada fraterni. Podczas obłóczyn dostajemy szkaplerz, a w niektórych fraterniach habit (dekret prowincjała stanowi jednak wyraźnie, że można go nakładać tylko na zamkniętych spotkaniach, by nie wprowadzać ludzi w błąd).

– Czy czuje się na plecach modlitwę zakonu? – zastanawiam się. – Jasne! Mamy poczucie zakorzenienia w wielowiekowym dziele, korzystania z owoców modlitwy braci i sióstr – nie ma wątpliwości Małgorzata Mazur. – A ponieważ tercjarze byli przy dominikanach od samego początku, dostajemy w posagu całą warstwę intelektualną, duchową (np. łaski wyproszone przez męczenników zakonu). Otrzymujemy to w prezencie. Nasze zadanie? Pomnażanie tego dzieła. Dziś nurt ten przeżywa renesans. Nie ma tygodnia, by ktoś drogą mailową nie pytał mnie, w jaki sposób można dołączyć do świeckich dominikanów…

Świeccy zawstydzają mnichów

– Co najbardziej fascynuje mnie w idei trzeciego zakonu? Świeccy, ludzie zaangażowani w swe rodziny, pracę zawodową, odkrywają pragnienie życia wewnętrznego. Szukają pogłębienia relacji z Bogiem – podsumowuje o. Krzysztof Górski. – Wielokrotnie byłem zawstydzony ich gorliwością, pobożnością, radykalizmem życia Regułą. Właściwie to cały czas jestem zawstydzony. (śmiech) My, „habitowi”, postrzegani jesteśmy jako ci, którzy wiele rzeczy wykonują służbowo. Zawód: karmelita. Dlatego świadectwo tercjarzy, godzenie życia Regułą ze sprawami rodzinnymi i zawodowymi dodaje mi skrzydeł. Ich droga jest równowartościowa. Idziemy po prostu innymi ścieżkami.•

Najsłynniejsi tercjarze

  • św. Elżbieta Węgierska – tercjarka franciszkańska
  • św. Ludwik IX król– tercjarz franciszkański
  • św. Marcin de Torres – tercjarz dominikański
  • św. Aniela z Foligno – tercjarka franciszkańska
  • św. Jan Maria Vianney, patron proboszczów – tercjarz franciszkański
  • bł. Aniela Salawa – tercjarka franciszkańska
  • św. Roch – tercjarz franciszkański
  • św. Katarzyna ze Sieny – tercjarka dominikańska
  • św. Róża z Limy – tercjarka dominikańska
  • bł. Pier Giorgio Frassati – tercjarz dominikański
  • papieże: bł. Pius IX, Leon XIII, św.Pius X, św. Jan XXIII – tercjarze franciszkańscy.

Dostępne jest 5% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

TAGI: