Poza światem

Jacek Dziedzina

|

GN 12/2018

publikacja 22.03.2018 00:00

Nibylandia istnieje naprawdę. I to nie jedna. Państwa nieuznawane, republiki widma. Komu zależy na ich utrzymaniu?

Tomasz Grzywaczewski
Granice marzeń
O państwach nieuznawanych
Wydawnictwo Czarne
Wołowiec, 2018
ss. 280 Tomasz Grzywaczewski Granice marzeń O państwach nieuznawanych Wydawnictwo Czarne Wołowiec, 2018 ss. 280

Mają granice, choć nikt (lub prawie nikt) ich nie uznaje. Wydają własne paszporty, choć nie da się na ich podstawie wjechać do żadnego kraju. Tworzą własne waluty, których nie da się wymienić. Organizują swoje MSZ-ety, które nie mają z kim prowadzić polityki… To nie opis gry strategicznej na długi weekend dla dyplomatów. To rzeczywistość mieszkańców tzw. państw nieuznawanych.

Granice marzeń

„Druga gwiazda na prawo i dalej prosto, aż do poranka”. Tak w „Piotrusiu Panu” wyglądał opis drogi do Neverlandu. Nibylandii. Krainy Nigdzie. Potrzeba dużej wyobraźni, by do niej trafić. W przypadku państw nieuznawanych jest trochę prościej – są geograficznie namierzalne. Choć nie widnieją w spisie podmiotów prawa międzynarodowego. Co ciekawe, ich uznanie przez inne państwa czy organizacje międzynarodowe wcale nie jest wymagane przez to prawo. W praktyce jednak nikt lub prawie nikt nie utrzymuje z nimi stosunków dyplomatycznych, co tym samym oznacza ich polityczny niebyt. I w tym przypominają trochę Nibylandię. Z tą różnicą, że toczy się w nich realne życie konkretnych ludzi. Z realnymi marzeniami o własnej wolności. Realnymi, choć niemożliwymi do zrealizowania. Wystarczającymi jednak do tego, by stać się narzędziem imperialnej, mocarstwowej polityki wielkich światowych graczy.

Dostępne jest 19% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.