Wyborcy Ruchu Pięciu Gwiazd już 2 dni po wyborach ustawili się w kolejkach do urzędów, by złożyć wnioski o obiecane w kampanii wyborczej wynagrodzenie podstawowe. Tak bardzo uwierzyli w obietnice zwycięskiej partii, że nie przeszkadza im to, iż nie wiadomo, kto utworzy nowy rząd.
Luigi Di Maio stał się faktycznym liderem Ruchu Pięciu Gwiazd, ugrupowania, które w wyborach parlamentarnych zdobyło najwięcej głosów z samodzielnie startujących ugrupowań. Teraz więc jest naturalnym kandydatem na premiera.
CIRO FUSCO /EPA/pap
W kręgach polityków i przyjaciół Ruchu Pięciu Gwiazd krąży dowcip: – Słyszałeś? Podobno była niemiecka kanclerz, były francuski prezydent i były szef Komisji Europejskiej zostali komikami. – A ktoś się w ogóle śmieje z ich dowcipów? – Tak, byli dziennikarze.
Komik by się uśmiał
To dość czytelna ironia wymierzona we wszystkich w Europie, w tym autora tego tekstu, którzy jeszcze 3–4 lata temu nie doceniali do końca siły rozpędu nowej fali lewicowego populizmu we Włoszech, kwitując jego rosnącą popularność lekceważącym komentarzem: przecież to tylko ruch założony przez komika. Rzeczywiście, Beppe Grillo ma powody do satysfakcji. Znany w całej Italii kabareciarz, a później wzięty aktor i z czasem działacz społeczny oraz bloger, być może sam jest poruszony skalą zwycięstwa. Oto bowiem założony przez niego ruch zdobył 32 proc. głosów w wyborach parlamentarnych, najwięcej z samodzielnie startujących ugrupowań.
Dostępne jest 13% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.