Boks o dom

Agata Puścikowska

|

GN 11/2018

publikacja 15.03.2018 00:00

Dom jest z czerwonej cegły. W środku kominek, rodzinne fotografie i kaplica. Niech służy kolejnym dzieciom!

Kapucynki z Siennicy rozpoczynają walkę o dostosowanie domu do wymogów bezpieczeństwa. Kapucynki z Siennicy rozpoczynają walkę o dostosowanie domu do wymogów bezpieczeństwa.
ROMAN KOSZOWSKI /FOTO GOŚĆ

Powstał 22 lata temu. To były czasy, gdy polskie domy dziecka pękały w szwach. Podopieczni nie mieli własnego kąta, spali w małych pokoikach, po kilka osób. O indywidualnym podejściu, miłości, przytuleniu raczej nie było mowy. A w Siennicy od początku była mowa i był czyn. I przytulenie. – Nasze wychowanki zawsze mieszkały razem z wychowawcami. I dom powstał kameralny – opowiada s. Anna Gadzała, dyrektorka Domu Dziecka im. Matki Weroniki w Siennicy. – Byłyśmy prekursorkami warunków, które teraz już mają obowiązywać w całym kraju.

Przez 22 lata istnienia domu kapucynki Najświętszego Serca Pana Jezusa wychowały prawie setkę dzieci. Głównie dziewcząt, ale również małych chłopców – by nie rozdzielać rodzeństwa. Obecnie najmłodszy wychowanek ma 10 miesięcy i mieszka w domu razem ze swoją biologiczną mamą. Siedemnastolatką. Jest też 3-latka, są nastolatki. Podopiecznych jest maksymalnie kilkunastu. Najstarsza wychowanka obecnie studiuje i powoli idzie na swoje. Ale siostry, jak mądre matki, wspierają jej wysiłki i wchodzenie w dorosłość. I to właśnie dla nich kapucynki założyły rękawice bokserskie. By zawalczyć o jeszcze lepsze warunki do życia i rozwoju dziewcząt, które Ktoś im oddał na wychowanie.

Boks zakonnic
Salve TV

Kapucynki na ringu

Film z kapucynkami, które „walczą” i trenują na ringu, w rękawicach bokserskich i z zawadiackimi minami, obiegł internet. Po co delikatne na co dzień zakonnice nagrały ten filmik? – Nie dla osobistej sławy – śmieją się siostry. – To taki sposób, by zwrócić uwagę szerokiej społeczności na nasz – sióstr i dziewcząt – spory problem. Problem z domem.

– Pomysł, by nakręcić klip, wyszedł od naszej wieloletniej przyjaciółki, która wspiera cały dom – od pani Agnieszki. Wymyśliła, żeby „coś wrzucić do sieci”, by cała Polska dowiedziała się o naszym domu – opowiada s. Anna. – A że pani Agnieszka trenuje boks, to zamówiła odpowiednią salę i…

I nie do końca świadome siostry poszły trenować. Lekkie to były ćwiczenia, zabawne. Ot, prawa garda, unik, lewa garda. Zakonnice dawały radę. Jednocześnie pracowała kamera. – Gdy filmik został zmontowany i dodano dźwięk, byłyśmy w szoku – śmieje się s. Cecylia Pytka, przełożona domu. – Najpierw film miał trafić do przyjaciół i darczyńców. Ale media społecznościowe mają wielką siłę. Film zawojował internet.

I już kilka dni po premierze przed domem stały telewizje. Zaczęły się wywiady i opowiadanie: po co, dlaczego, jak? – Opowiadałyśmy o naszym domu, o tym, że absolutnie konieczne są remonty. W przeciwnym razie nasz dom będzie miał problem z dalszym funkcjonowaniem. Czeka nas dostosowanie budynku do obowiązujących przepisów, przebudowa. A to koszt minimum 300 tys. zł. Skąd weźmiemy takie pieniądze? Będziemy o nie walczyć, choćby w rękawicach bokserskich, ale bez wsparcia dobrych ludzi nic nie zdziałamy – mówi s. Anna.

Więc na filmiku siostry boksują. A w życiu codziennym boksują się z koniecznością tego ogromnego przedsięwzięcia. – Dom jest ładny i zadbany: osobne dziecięce pokoiki, kominek, kolory – tak jak w rodzinie, bo nasze dzieci na to zasługują. Jednak przepisy przeciwpożarowe są jasne: mamy za wąską klatkę schodową, a kuchnia i jadalnia muszą być zbudowane według nowych przepisów sanepidowskich – opowiada s. Cecylia. – Dla bezpieczeństwa naszych dziewczyn.

Dlatego siostry przygotowują się do wielkiej przebudowy. Mówią wprost: albo się tego podejmiemy, albo dom może przestać istnieć. A termin realizacji to grudzień 2018 roku.

Życie

Dziewczęta trafiają do domu w Siennicy po skierowaniu sądu rodzinnego. Zwykle z okolicy, z Mazowsza. – Najlepszy układ jest jednak taki, gdy dziewczyna mieszkała blisko. Wtedy możemy pracować z jej rodziną, podtrzymywać więzi – opowiada s. Anna. – Gdy dziewczyna do nas trafia, przez półtora roku rozeznajemy sytuację w jej biologicznej rodzinie. Wraz z pracownikiem socjalnym motywujemy rodziców do pracy nad sobą, zmiany podejścia do wychowywania dzieci, żeby podopieczni mogli wrócić do mamy i taty.

Jednak nie zawsze – z wielu powodów – jest to możliwe. – Nasze dziewczyny pochodzą z trudnych środowisk i rodzin. Staramy się w nie wchodzić i współpracować. Najpierw jest jakiś lęk, napięcie. Najczęściej jednak przychodzi potem współpraca – mówi s. Cecylia.

– Bywa, że dziewczyna do nas trafia, bo po prostu rodzice są niezaradni, zdarzył się w rodzinie jakiś losowy wypadek i wtedy pobyt u nas jest tymczasowy. Udaje się coś naprawić, zmienić, przeczekać trudny czas w rodzinie i dziewczyna wraca do domu. To cieszy – dodaje s. Anna. – Bywa jednak, że dziewczyna trafia do nas jako maluch, a wychodzi jako dorosła kobieta…

Na troje dziewcząt przypada jeden wychowawca. Pozwala to na maksymalne poznanie problemów, nawiązanie relacji. Wychowawca poznaje nie tylko swoją podopieczną, ale i całą jej rodzinę, historię. Czasem życiowe dramaty… – Wychowawca jest z dziewczyną na dobre i złe, co daje poczucie stabilizacji: zawsze, w każdej okoliczności, dziewczyna może liczyć na obecność i wsparcie.

Rok temu do kapucynek trafiła 16-latka. W ciąży. Bez badań, przerażona. – Przyjęłyśmy, bo życie człowieka to najwyższa wartość. Życie młodej matki, która musi wyjść na prostą, i życie malutkiego człowieka pod jej sercem – opowiadają siostry. – Dziewczyna przygotowywała się u nas do porodu, szykowałyśmy wyprawkę, chodziła do lekarza, miała spotkania z położną.

Do porodu pojechała z wychowawczynią – kapucynką. Urodził się śliczny Staś. – Cieszy nas bardzo, że Staś stał się oczkiem w głowie swojej mamy, że pięknie się nim zajmuje, kocha go. I chociaż czasem jest jej trudno, jest zmęczona, to przy odpowiednim wsparciu daje radę – chwalą zakonnice swoją podopieczną. A podopieczna właśnie wróciła z indywidualnych lekcji, które odbywają się na terenie domu. W czasie gdy młoda matka się uczy, maluch pozostaje pod opieką sióstr. – Staś jest bardzo związany z mamusią, do tej pory trudno go było od niej oderwać. Teraz już jest starszy, więc łatwiej go zabawić, gdy mama siedzi nad książkami.

Staś ląduje w ramionach mamusi. I idzie na drzemkę. Może mama w tym czasie też się zdrzemnie? Należy się po lekcjach, a wcześniej – po nocnym czuwaniu nad synkiem.

Obowiązki

Osiągnięciem sióstr jest też to, że sporo dziewczyn, które wychodzą z ich domu, studiuje. Niektóre wyjeżdżają po szkole średniej do pracy za granicę, inne starają się zbudować swoją przyszłość w Polsce. – Ale nawet z daleka, nawet usamodzielnione, jakoś do nas wracają. Dzwonią, piszą, przyjeżdżają w odwiedziny. Emocjonalnie są z nami nadal związane. Jak dorosłe dziecko z mamą i tatą – opowiadają kapucynki.

Żeby jednak wychować dziewczynkę na mądrą dorosłą kobietę, która poradzi sobie w życiu, najpierw trzeba wlać w nią dużo miłości i cierpliwości. Trzeba też od małego uczyć obowiązkowości i zaradności. – Nasze dziewczyny mają dyżury i konkretne obowiązki domowe. Jedna idzie po bułeczki na śniadanie o szóstej rano, inna sprząta łazienki, jeszcze inne mają dyżur w kuchni. W sobotę gotują obiady, i to coraz sprawniej, smaczniej – chwalą wychowawczynie. – No i piorą same. Najgorszą rzeczą, którą można im zrobić, jest wyręczanie w tak prostych sprawach. Muszą wyrosnąć na silne, mądre kobiety, które poradzą sobie w każdej sytuacji.

Na razie przyszłe mądre kobiety powoli wracają ze szkoły. Niedługo wspólny obiad, potem odpoczynek w ulubionym, wspólnym salonie, gdzie można pooglądać telewizję, pojeździć na rowerku stacjonarnym i ogrzać się przy kominku. Jest też odrabianie lekcji. – Pracy mamy masę, ale satysfakcja jest wielka. Bo te 22 lata pokazały, że nasze podopieczne radzą sobie, zakładają rodziny, osiągają sukcesy zawodowe – uśmiecha się s. Anna.

– Nad rozwojem duchowym dziewcząt czuwa też zaprzyjaźniony z domem kapłan. Przyjeżdża, spowiada, rozmawia, przygotowuje do bierzmowania. Dziewczyny – bywa, że pierwsze w rodzinie – przystępują do bierzmowania. Jest to dla nich ogromna radość i duma – dodaje s. Cecylia. – Chciałybyśmy móc to nasze dzieło kontynuować…

Ale bez pilnego remontu nie będzie to możliwe. – Po naszym filmiku trochę pieniędzy już uzbierałyśmy. Ludzie dzwonią i piszą, czujemy się otoczone ogromną życzliwością. Najniższa i chyba najbardziej wzruszająca wpłata to… złotówka i czterdzieści groszy. Być może to wdowi grosz, a nam się bardzo przyda. Dobrze wydamy każdą wpłatę – i malutką, i większą – uśmiechają się siostry. – Dzięki takiemu wsparciu, ludzkiemu zaufaniu, wygramy bitwę. O dom i o dziewczęta.•

Losy domu można śledzić na facebookowym profilu, wystarczy w wyszukiwarkę wpisać: Siostry Kapucynki Najświętszego Serca Jezusa. Siostry zachęcają też do kontaktu mailowego: kapucynki.siennica@gmail.com

Dostępne jest 13% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.