Niesmak musi pozostać?

Jacek Dziedzina

Nie wszyscy w Izraelu stracili głowę. W izraelskiej prasie pojawiają się również głosy w obronie Polski. Ale – jak w znanym dowcipie – niesmak już pozostanie.

Niesmak musi pozostać?

Dowcip pewnie znany, ale dla przypomnienia: – Stary, nie przyjeżdżaj już więcej do nas. – Co się stało?! Myślałem, że spędziliśmy miły wieczór? – Niby tak, ale wiesz…po twojej wizycie zginęły nam wszystkie pieniądze z domu… – Ale.. chyba mnie nie podejrzewacie?! – Właściwie już nie, bo następnego dnia żona jednak znalazła portfel… ale wiesz, jakiś niesmak pozostał…

Samo życie. Rozumie to pewnie każdy, kto choć raz padł ofiarą fałszywych oskarżeń, pomówień albo tylko „niewinnych” ploteczek, w których prawdziwe zazwyczaj są emocje i interpretacje ich autora, a może nawet i jakieś pojedyncze fakty, ale które niewiele mają wspólnego z pełną prawdą o danej sytuacji i samym zainteresowanym. Zresztą, kto z nas nie ma podobnych – większych lub mniejszych – „dzieł” na swoim koncie…

Nie inaczej ten mechanizm „niesmaku, który pozostaje” funkcjonuje w świecie mediów, relacji międzynarodowych i uprzedzeń jednego narodu do drugiego. Wprawdzie w izraelskiej prasie codziennie od paru dni pojawiają się głosy broniące Polaków i Polski (m.in. ważny tekst b. szefa izraelskiej dyplomacji, Mosze Arensa, który napisał, że „obwinianie Polski o Holocaust jest niesprawiedliwe” oraz że „istnieje różnica między Polską a innymi krajami, które znalazły się pod niemiecką okupacją”), to jednak to, co wcześniej poszło w świat, jest już raczej nie do odkręcenia. I, niestety, działa to w obie strony – tak, jak pogłębienie stereotypu Polaka-antysemity (wzmocnione teraz obrazem Polaka-mordercy Żydów) będzie jeszcze nieraz dawać o sobie znać w zachodnich mediach, tak i w Polsce świadomość tego, co wywołała histeria części środowisk żydowskich, będzie miała konsekwencje w sposobie mówienia o Żydach w ogóle.

Piszę o tym z tym większym żalem, że sam w ostatnich miesiącach starałem się w kilku tekstach z rzędu, w tym paru powstających w Izraelu, pomóc sobie i czytelnikom zrozumieć racje izraelskie w różnych napięciach bliskowschodnich, zwłaszcza związanych ze statusem Jerozolimy. Nie mówiąc już o więzi, którą z narodem Izraela w sposób zupełnie naturalny musi odczuwać każdy, kogo dotyka Ewangelia, chrześcijaństwo – kto spotyka Jeszuę z Nazaretu. I choćby tylko z tego powodu – pomijając słuszne, po ludzku patrząc, rozczarowanie postawą wielu Żydów w sporze o historię (wierzę, że najczęściej wynika to z niewiedzy) – musimy zrobić wszystko, by ten niesmak nie zdominował naszego patrzenia na Żydów, Izrael i wzajemne relacje. Parę ważnych głosów w obronie Polaków, jakie pojawiły się w ostatnich dniach w izraelskiej prasie, niech będzie dobrym punktem zaczepienia dla tych, którym sama więź duchowa z narodem Izraela nie wystarczy.