Prezydencja pod specjalnym nadzorem

Maciej Legutko

|

GN 2/2018

publikacja 11.01.2018 00:00

W trakcie rozpoczynającego się półrocznego przewodnictwa w Radzie UE Bułgaria przede wszystkim będzie się starała nie zepsuć swojego wizerunku, i tak już mocno nadwątlonego aferami korupcyjnymi.

Premier Bułgarii Bojko Borisow (w środku) w towarzystwie Kristeliny Georgijewej z Banku Światowego i eurokomisarza Johannesa Hahna. Premier Bułgarii Bojko Borisow (w środku) w towarzystwie Kristeliny Georgijewej z Banku Światowego i eurokomisarza Johannesa Hahna.
VASSIL DONEV /epa/pap

Od 1 stycznia Radzie Unii Europejskiej przez sześć miesięcy przewodniczy Bułgaria. Kraj, który niecałe 11 lat temu dołączył do Wspólnoty, a jego obywatele nie cieszą się jeszcze nawet wszystkimi przywilejami bycia w UE, wciąż znajdując się poza strefą Schengen. Bułgarzy zawarli swoje priorytety liderowania Unii w czterech hasłach: „Przyszłość Europy i młodych ludzi”, „Zachodnie Bałkany”, „Bezpieczeństwo i stabilność” oraz „Gospodarka cyfrowa”. Slogany brzmią atrakcyjnie, lecz rzeczywistość jest znacznie bardziej skomplikowana. Bułgarii przyjdzie przede wszystkim prowadzić rozmowy nad tak poważnymi problemami jak Brexit, spór Komisji Europejskiej z Polską oraz kryzys imigracyjny. A to wszystko w obliczu własnych kłopotów wewnętrznych, z wszechobecną korupcją na czele. Jak rząd w Sofii poradzi sobie z tymi wyzwaniami i czy bułgarskie przewodnictwo w UE to dobra wiadomość dla Polski?

Dostępne jest 11% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.