Pomiędzy biegunami

Krzysztof Błażyca

|

GN 2/2018

publikacja 11.01.2018 00:00

Jan Paweł II nazwał swego czasu Amerykę Południową kontynentem nadziei. Dziś niektóre kraje boleśnie odstają od tego stwierdzenia. W jednym z nich, Chile, 15 stycznia Franciszek rozpocznie swoją 22. zagraniczną podróż apostolską.

Pielgrzymi nocujący koło sanktuarium Los Vazquez w nocy przed uroczystością Niepokalanego Poczęcia NMP. Pielgrzymi nocujący koło sanktuarium Los Vazquez w nocy przed uroczystością Niepokalanego Poczęcia NMP.
Felipe Trueba /epa/pap

W Chile papież będzie przebywał do czwartku, a następnie pojedzie do Peru. O Kościele w tym drugim kraju napiszemy w następnym numerze.

Pielgrzymka do Chile może okazać się niełatwa. Papież przybędzie do kraju głęboko zlaicyzowanego. Jak relacjonują misjonarze, jego wizyta już uruchomiła falę krytyki w niektórych środowiskach. Jednym z zarzutów jest chociażby kwestia kosztów.

Kościół w Chile jest obecny od 1540 roku. Dziś katolicy stanowią jednak tylko mniej więcej połowę z 18-milionowego społeczeństwa. Mało jest praktykujących. Średnio tylko 13–17 proc. katolików uczestniczy w niedzielnej Mszy św. Praktyki ograniczają się często do chrztów, pogrzebów, okresu Bożego Narodzenia i Wielkiego Tygodnia. W niektórych diecezjach pracuje tylko 20–30 księży. Często jeden kapłan obsługuje dwie lub trzy parafie z kilkunastoma, a nawet kilkudziesięcioma kaplicami dojazdowymi. Powołań jest mało. W 2017 r. w diecezji Santiago (ok. 6 mln mieszkańców), stolicy, wyświęcono tylko trzech kapłanów. Seminarium dla kilku diecezji, łącznie ze stolicą, liczy 49 alumnów. Zaledwie 36 proc. Chilijczyków ufa Kościołowi, co daje najniższy wskaźnik na kontynencie. To krótka charakterystyka duchowej kondycji kraju, do którego przyjeżdża papież.

Dostępne jest 11% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.