publikacja 04.01.2018 00:00
O emocjach i środowisku, które go ukształtowało, oraz o chrześcijaństwie i tworzeniu nowego rządu mówi premier Mateusz Morawiecki.
Tomasz Gołąb /Foto Gość
Bogumił Łoziński: Wie Pan, dlaczego PiS postawił na czele Rady Ministrów człowieka z zacięciem historycznym?
Mateusz Morawiecki: Tego argumentu nie znam ani nie odwdzięczę się, ponieważ nie znam żadnego żartu na temat „Gościa Niedzielnego”…
Bo rekonstrukcja rządu ciągnie się tak długo, że potrzebny był specjalista od grup rekonstrukcyjnych…
(śmiech) Fajne. Lubię się pośmiać z siebie. A co do historii, to oczywiście ją kocham, ale wolę patrzeć na siebie z perspektywy drogi, jaką przeszedłem – od chłopaka z Solidarności Walczącej, przez historyka, ekonomistę i prawnika, urzędnika w Komitecie Integracji Europejskiej, a potem bankowca. I teraz polityka.
Ma Pan opinię technokraty, zimnego bankowca. Czy słusznie?
Dostępne jest 5% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.