Skok lwicy

GN 51-52/2017

publikacja 21.12.2017 00:00

Polka odniosła w Norwegii zaskakujące, bezprecedensowe zwycięstwo. Chodziło o prawo do lekarskiej klauzuli sumienia.

Dr Katarzyna Jachimowicz przyznaje, że wiele zawdzięcza oazie i rekolekcjom ignacjańskim. Dr Katarzyna Jachimowicz przyznaje, że wiele zawdzięcza oazie i rekolekcjom ignacjańskim.
Roman Koszowski /Foto Gość

Doktor Katarzyna Jachimowicz pochodzi z Białegostoku. W 2008 r. wyjechała z mężem (też lekarzem) i dwójką dzieci do Norwegii. Pracowała w przychodni około 100 km od stolicy kraju Oslo. – Była lepszym lekarzem niż ja sama – przyznała główna lekarka w tamtejszej gminie dr Kristin Sekse Vikane.

Dr Jachimowicz była lekarzem rodzinnym nowej generacji – robiła dużo więcej niż jej koledzy. Cenili ją pacjenci mówiący po norwesku, po polsku i po rosyjsku. A jednak została wyrzucona z pracy. Za motywowaną sprzeciwem sumienia odmowę zakładania wczesnoporonnych wkładek domacicznych. Tak zwanych spiralek. Nie chciała zabijać ludzi na najwcześniejszym etapie życia.

Polka uznała, że pracodawca złamał jej wolność sumienia, dlatego wytoczyła mu proces. W pierwszej instancji jednak przegrała. Sąd drugiej instancji natomiast stanął po jej stronie. Stwierdził, że doszło do złamania jej wolności sumienia. Prawdopodobnie to jeszcze nie koniec batalii – przegrana gmina zapowiedziała odwołanie do Sądu Najwyższego. Jednak w tym momencie to dr Jachimowicz jest zwyciężczynią.

Chyba nikt się tego nie spodziewał. ­Polka wygrała, chociaż rzuciła wyzwanie nie tylko nieludzkiemu prawu. Poszła także pod prąd dominującej w Skandynawii mentalności, która każe się nie wychylać. Zrobiła coś, na co nie odważyli się jej podobnie myślący norwescy koledzy. W sytuacjach takich jak ta wielu z nich rezygnowało po prostu z pracy. Ona właściwie walczy dla nich. Bo sama ma już inną pracę.

Katarzyna Jachimowicz potrafi gromadzić wokół siebie ludzi wywodzących się z różnych środowisk. Są wśród nich 22 klasztory kontemplacyjne (w tym jeden prawosławny). Są też luteranie. Sama jest katoliczką. Katechizuje dzieci w swej parafii. W czasach białostockich należała do katolickiej wspólnoty „Ezechiasz”. To hebrajskie imię – piszę to nie bez przyczyny – oznacza: Bóg jest moją mocą.

Jarosław Dudała

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.