Ci obcy

Jacek Dziedzina Jacek Dziedzina

|

GN 49/2017

publikacja 07.12.2017 00:00

Polska pomoc dla syryjskich uchodźców w Libanie jest konkretna, sensowna i wyraźnie odczuwalna. Pojechałem do Libanu i przekonałem się o tym na własne oczy. Czy stać nas na zrobienie kroku dalej i otwarcie również korytarzy humanitarnych?

Amina z córkami  (mąż zginął w Syrii) uciekła do  Libanu. Nieobecny na zdjęciu syn wymaga pilnej operacji kręgosłupa. Idealni kandydaci do korytarza humanitarnego. Amina z córkami (mąż zginął w Syrii) uciekła do  Libanu. Nieobecny na zdjęciu syn wymaga pilnej operacji kręgosłupa. Idealni kandydaci do korytarza humanitarnego.
jacek dziedzina /foto gość

Syryjscy uchodźcy w Libanie znaleźli się w sytuacji patowej: bez nadziei na powrót, ale i bez perspektyw w obcym państwie. W pułapce znalazł się również Liban: nikogo z kraju nie wyrzuci, ale nie ułatwiając uchodźcom dostępu do edukacji i rynku pracy, naraża się na kumulację i tak silnych już napięć w społeczeństwie. Trudno też oczekiwać zbyt wiele od państwa wielkości województwa świętokrzyskiego, które przyjmując co najmniej 1,3 mln uchodźców, wzięło na siebie największy ciężar związany z kryzysem syryjskim. Z jednej strony nie ma więc miejsca, dokąd uchodźcy mogliby wrócić lub wyjechać („Dobre pytanie” – usłyszałem od szejka Moraba w Bire, gdy spytałem go, dlaczego bogata Arabia Saudyjska nie otworzy się na sunnickich uchodźców), z drugiej zaś dłuższy postój w poranionym podziałami Libanie grozi wybuchem konfliktów.

Dostępne jest 6% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.