Mamuśki z internetów

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

|

GN48/2017

publikacja 30.11.2017 00:00

Internetowe mamuśki to gatunek szeroko spotykany na przeróżnych grupach, forach i parentingowych portalach.

Koleżanka niedługo urodzi swoje pierwsze dziecko. I już poznaje wyjątkowy i przedziwny świat mamusiek z internetów. Co kliknięcie, to większe przerażenie w oczach koleżanki. Przeciera oczy ze zdumienia, czytając o problemach, sposobach, pokarmach, sztukach wychowania i niuansach. Poznaje nieznane dotąd lądy i tematy oraz nowy gatunek: internetowe mamuśki. To gatunek szeroko spotykany na przeróżnych grupach, forach i parentingowych portalach. Porozumiewa się językiem znanym tylko innym mamuśkom, rozdaje „dobre rady”, wszystko wie najlepiej, ma najlepiej „prowadzone” dziecko, a swoim „doświadczeniem” oraz umiejętnościami macie-rzyńskimi kłuje w oczy.

Koleżankę zdumiewa język matek – internautek. Owe matki nie karmią swoich dzieci, tylko „podają” mieszanki, zupki, papki. I oczywiście jarmuż, a na deser purée z dyni. Zero słodyczy. Matki –internautki używają też niemal zawsze liczby mnogiej, opisując pojedyncze czynności przy dziecku i dziecka stany fizjologiczne. „Przewinęliśmy się, dostaliśmy gorączki, zmieniliśmy pieluszki na większy rozmiar”... No i zdrobnienia oraz spieszczenia: spacerek, sweterek, pupka, kupka, jedzonko, ziemniaczki, mięsko. Sweter i ziemniak – to zapewne zbyt brutalne określenia jak na subtelny języczek mamusiek.

Za to ów języczek jest doskonały, by pokazać, jaką się jest świetną matką, a te inne to nie dorastają. Zaczyna się dyskusja: „A u nas to... A jak jest u was?”. Oczywiście pytanie jest zasadniczo retoryczne. Niemniej, gdy ktoś odważnie odpowie, zaczyna się awantura, przepychanka, mniej lub bardziej zawoalowana agresja. Czasem wręcz na poziomie subtelnych igiełek, które to młodą i niedoświadczoną jeszcze, początkującą (internetową) mamuśkę wprowadzają w obłęd i niskie poczucie wartości. Taki to świat mamusiek, podobny do podwodnego świata z piosenki Jana Kaczmarka o jeziorze: z wierzchu miło i sielsko, a pod powierzchnią „szczupak bandyta poluje na lina”...

Droga koleżanko – początkująca mamo i inne początkujące mamy: bez paniki! Po prostu potrzeba dystansu. Bez niego najlepiej na fora i grupy mamuśkowe nie wchodzić. I po swojemu czy w gronie autentycznych przyjaciółek, siostry czy mądrej matki swoje macierzyństwo odkrywać. „A jak złapać ten dystans?” – niemal słyszę. Przychodzi sam. W pakiecie z trzecim dzieckiem.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.