Gdy święta Urszula chce mieć portret

Agata Puścikowska

|

GN 44/2017

publikacja 02.11.2017 00:00

Czasem święci przychodzą wtedy, gdy się ich wcale nie spodziewamy…

Św. Urszula Ledóchowska, Anna M. Saczuk, olej na płótnie, 2017. Św. Urszula Ledóchowska, Anna M. Saczuk, olej na płótnie, 2017.
archiwum domowe Anny Saczuk

Aczasem nawet dopominają się o… portret. I to nawet od osoby, która jeszcze kilka życiowych chwil wcześniej była daleko od świętych obcowania, a blisko wielkiego świata i wielkiej kariery zawodowej. Anna Saczuk – z wykształcenia filolog hiszpański, tłumacz i menedżer. Mówi płynnie kilkoma językami, prowadziła i prowadzi wielkie projekty międzynarodowe. Jest znaną specjalistką od mediacji. I co? I mimo wielkich dokonań to niewielkie farby i sztaluga stały się jej światem. Bo obrazy, które maluje, przychodzą z Góry…

Malarskie korzenie

Szczupła, zgrabna, zadbana. Od osiemnastu lat mężatka, od piętnastu mama. Pracę zawodową łączy z prowadzeniem domu i wychowywaniem dwojga dzieci. Jak mówi – już teraz w większej harmonii. Jeszcze nie tak dawno kariera zawodowa pochłaniała ją niemal całkowicie. – Gdy myślę o swojej drodze, to nazywam ją w skrócie „od karierowiczki do sługi Pana”. Może to górnolotne, ale prawdziwe – mówi z powagą i prawdą w głosie.

Dostępne jest 9% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.