Czasem święci przychodzą wtedy, gdy się ich wcale nie spodziewamy…
Św. Urszula Ledóchowska, Anna M. Saczuk, olej na płótnie, 2017.
archiwum domowe Anny Saczuk
Aczasem nawet dopominają się o… portret. I to nawet od osoby, która jeszcze kilka życiowych chwil wcześniej była daleko od świętych obcowania, a blisko wielkiego świata i wielkiej kariery zawodowej. Anna Saczuk – z wykształcenia filolog hiszpański, tłumacz i menedżer. Mówi płynnie kilkoma językami, prowadziła i prowadzi wielkie projekty międzynarodowe. Jest znaną specjalistką od mediacji. I co? I mimo wielkich dokonań to niewielkie farby i sztaluga stały się jej światem. Bo obrazy, które maluje, przychodzą z Góry…
Malarskie korzenie
Szczupła, zgrabna, zadbana. Od osiemnastu lat mężatka, od piętnastu mama. Pracę zawodową łączy z prowadzeniem domu i wychowywaniem dwojga dzieci. Jak mówi – już teraz w większej harmonii. Jeszcze nie tak dawno kariera zawodowa pochłaniała ją niemal całkowicie. – Gdy myślę o swojej drodze, to nazywam ją w skrócie „od karierowiczki do sługi Pana”. Może to górnolotne, ale prawdziwe – mówi z powagą i prawdą w głosie.
Dostępne jest 9% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.