Końcowe otwarcie

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak

|

GN 43/2017

publikacja 26.10.2017 00:00

Życie na ziemi dobrze widać tylko z nieba.

Końcowe otwarcie

Któregoś dnia po śmierci mojej teściowej mój młodszy syn zobaczył leżący na stole dokument. – Babcia miała świadectwo z paskiem? – zdziwił się.
– To jest akt zgonu – wyjaśniła moja żona.
– Babcia miała akt zgonu z paskiem?

Niezłe! – pomyślałem. Przecież o to właśnie chodzi, żebyśmy mieli akt zgonu z paskiem. Tylko wtedy życie jest dobre, gdy kończy się dobrą śmiercią.

A jaka ta śmierć musi być, żeby była dobra? A choćby taka, jak pani Kazi, która przed laty pracowała w „Gościu Niedzielnym”. Przytomność straciła w budynku redakcji, gdzie odwiedzała koleżankę. – Ścielę ci się do stóp – powiedziała w ostatnim błysku świadomości. A właściwie w przedostatnim. Bo kilka godzin później, gdy leżała w szpitalu, odwiedził ją tamtejszy kapelan, mój przyjaciel. Opowiadał mi potem, co się wydarzyło. Gdy podszedł do jej łóżka, powiedział: „Szczęść Boże, pani Kazimiero”. Na to kobiety z sąsiednich łóżek: „To na nic, proszę księdza, ona nie reaguje, była tu jej rodzina, byli lekarze, nie było żadnego kontaktu”. W tym momencie pani Kazia otworzyła oczy i powiedziała ze słabym uśmiechem: „Szczęść Boże”. Chciała przyjąć sakrament chorych, biła się w piersi w czasie aktu pokutnego i powtarzała słowa modlitwy „Ojcze nasz”. Potem znowu straciła przytomność i już jej nie odzyskała do śmierci, która nastąpiła kilka godzin później.

Warto chyba dodać, że pani Kazia należała do Apostolstwa Dobrej Śmierci.

Słowa „dobro” i „śmierć” dziwnie kontrastują w naszej wyobraźni, bo wyobraźnia sięga wyłącznie do doświadczeń ziemskich. Z tej perspektywy w śmierci niczego dobrego nie ma. Dobra śmierć to pojęcie zrozumiałe tylko dla ludzi patrzących na ten moment od strony nieba. Stamtąd widać to absolutnie wyraźnie, ale my, śmiertelnicy, możemy to zobaczyć tylko wiarą.

Słuchałem ostatnio w aucie „Quo vadis” z płyty, która była dołączona do „Małego Gościa”. Już prawie wszystko zapomniałem z czasów szkolnych lektur. Na nowo więc uderzyła mnie myśl, jak wielkim przełomem było chrześcijaństwo w świecie pogańskim. Oto ludzie bezskutecznie goniący za szczęściem nagle uświadomili sobie, że to pragnienie zostanie zrealizowane w pełni – ale nie drogą uciekania przed śmiercią, lecz przez przyjęcie Chrystusa, który śmierć zwyciężył. Szczególnie poruszyła mnie literacka wizja przemowy św. Piotra do chrześcijan przerażonych pierwszymi prześladowaniami. Gdy udręczeni ludzie wołali z rozpaczą do Boga o ratunek, apostoł przypominał wiernym, że Jezus pierwszy przeszedł tę drogę. „Zali On wam to jedno życie obiecał? Oto przychodzi do was i mówi wam: »Pójdźcie drogą moją«, oto podnosi was ku sobie, a wy czepiacie się ziemi rękoma, wołając: »Panie, ratuj!«”.

No właśnie. Życie na ziemi nie jest ocaleniem. Śmierć w ramionach Jezusa – to jest ratunek. I to jest dobra śmierć.

* * * * *

Przyzwoitość prawdy

Sędzia Małgorzata Dering z Sądu Rejonowego w Wałczu skazała na 500 zł grzywny 19-letniego Damiana Krasowskiego za trzymanie w miejscu publicznym „nieprzyzwoitego wizerunku”. W rzeczywistości młody mężczyzna, w ramach legalnej pikiety pro life, trzymał baner, na którym było widać zakrwawione ciało dziecka zabitego w wyniku aborcji. Za podobne zdjęcia wielokrotnie sądzono już organizatorów wystawy „Wybierz życie”, ale wszystkie procesy kończyły się uniewinnieniem obrońców życia. Dlaczego więc kolejny raz rusza ta sama machina? Czy pani sędzia uważa się za mądrzejszą i bardziej wrażliwą społecznie? A może po prostu lubi wyrzucać państwowe pieniądze na kolejny bezsensowny proces – bo oczywiście będzie rozprawa odwoławcza? I słusznie, że będzie, bo choć chłopak, z racji braku własnych środków, został zwolniony z zapłacenia grzywny, to jednak chodzi o zasadę. Dopóki polskie prawo jest tak nieprzyzwoite, że zezwala na zabijanie dzieci, dopóty przyzwoite jest pokazywanie skutków tego prawa. Panie Damianie – wyrazy szacunku.

Femino-możliwości

Argentyńskie feministki, przyozdobione propagandowymi hasłami na nagich torsach, zaatakowały katedrę w mieście Resistencia. Podpaliły śmieci przed wejściem, ściany kościoła pobrudziły farbami i obrzuciły go kamieniami i podpaskami. Wznosiły przy tym swoje ulubione hasła w rodzaju: „Śmierć mężczyznom”, „Spalić papieża”, „Zabij swego ojca, swego chłopaka, swego brata”. A naszym feministkom, bidulkom, wolno się domagać zabijania tylko dzieci.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.