Franciszek nie pluszak

Świat chce ze św. Franciszka zrobić ekologa. A chodzi o to, żeby z ekologa zrobić św. Franciszka.

Dwa lata po śmierci był już kanonizowany. Nikt nie miał wątpliwości co do świętości Franciszka z Asyżu. „Drugi Chrystus” – mówili o nim ludzie. Pod koniec jego życia to nawet było widać na jego ciele. Franciszek z Asyżu jako pierwszy otrzymał stygmaty, bolesne znamiona nadzwyczajnego zjednoczenia z ukrzyżowanym Jezusem.

Właśnie to podobieństwo Franciszka do Jezusa tak zachwyciło ludzi jego czasu i czasów późniejszych. To jego ewangeliczne szaleństwo tak ich pociągnęło do nowej gorliwości, bo oni na jego przykładzie widzieli, że Ewangelia działa. Widzieli, że Bóg naprawdę troszczy się o tych, co w zaufaniu do Niego nie troszczą się o siebie. Franciszek pokazał, że człowiek naprawdę nie potrzebuje niczego poza Bogiem, bo w Bogu ma wszystko. „Bóg mój i wszystko moje” – wołał Franciszek i było jasne, że dla niego to nie żadna metafora.

Jakie to dalekie od tego, co dziś powszechnie podziwia się we Franciszku. Święty z Asyżu wedle dzisiejszych wyobrażeń to najczęściej miłośnik przyrody, obrońca zwierząt, ekolog i pacyfista. Ktoś, kto wszystko kocha i przytula wszystko co się nawinie, coś jakby panteista-dendrofil. Mistyczny pluszak taki, trwający w uwielbieniu dla stworzeń wszelakich.

A guzik. Prawdziwy Franciszek uwielbiał Boga, a nie stworzenie. W miłości Boga był tak radykalny, że gdyby żył dzisiaj, dzisiejsi jego chwalcy z miejsca nazwaliby go fanatykiem i staliby się jego wrogami. To, co dla nich jest celem, dla Franciszka było drogą. Franciszek nazywał stworzenia braćmi ze względu na Boga, który stworzył także nas, w żadnym jednak razie stworzeń nie ubóstwiał. Nic dziwnego, że Boga wyczuwały w nim także zwierzęta i stąd tak niesłychane rzeczy, jak rozmowa z wilkiem w Gubbio, którego Franciszek przekonał, żeby nie atakował ludzi.

Z Franciszkiem działo się coś takiego, jakby osiągnął stan bliski temu, jaki ludzie mieli w raju, zanim zgrzeszyli. Tam, jak wiemy z księgi Rodzaju, panowała harmonia wśród wszelkiego stworzenia. Ale relacja ludzi i zwierząt była tak dobra nie dlatego, że Adam i Ewa byli ekologami, lecz dlatego, że mieli właściwą relację z Bogiem.

Zbliżenie do Boga to jest jedyna droga do prawdziwego pokoju i jedyna droga do harmonii wśród stworzeń. W drugą stronę to nie działa. Skupianie się na stworzeniu bez dania absolutnego pierwszeństwa Bogu nie przynosi żadnego dobra ani ludziom, ani innym stworzeniom.

Świat chce ze św. Franciszka zrobić ekologa. A chodzi o to, żeby z ekologa zrobić św. Franciszka. Tylko wtedy to zadziała.