Stygmatyczka z Lukki

Maciej Kalbarczyk

|

GN 40/2017

publikacja 05.10.2017 00:00

Kiedy odeszła, świeccy i duchowni przykładali różańce do jej ciała, chcąc zachować je jako relikwie. Mieli dobre przeczucia: Gemma Galgani została pierwszą świętą zmarłą i kanonizowaną w XX wieku.

Gemma Galgani otrzymała stygmaty 8 czerwca 1899 r. Do końca jej życia rany otwierały się w każdy czwartek wieczorem, a goiły w sobotę. Gemma Galgani otrzymała stygmaty 8 czerwca 1899 r. Do końca jej życia rany otwierały się w każdy czwartek wieczorem, a goiły w sobotę.
www.wikiwand.com

Po lekturze biografii włoskiej mistyczki o. Maksymilian Kolbe stwierdził, że przyniosła mu ona więcej pożytku niż seria ćwiczeń duchowych. Ojciec Pio nie ukrywał, że codziennie modlił się za wstawiennictwem św. Gemmy, ucząc się od niej pokory i umiejętności przyjmowania cierpienia. Z kolei Jan Paweł II podziwiał ją za to, że złożyła całkowitą ofiarę z siebie samej, za wszelką cenę dążąc do pojednania człowieka ze Stwórcą.

Trzech wielkich świętych ostatnich kilkudziesięciu lat starało się brać przykład ze skromnej dziewczyny, która pragnęła być jak najbliżej Chrystusa. Nie odrzuciła Go nawet wtedy, kiedy przedwcześnie zmarli jej rodzice, a ona poważnie zachorowała. Przyjmowała te wydarzenia ze spokojem, wiedząc, że Bóg wystawia ją na próbę. Sama chciała jeszcze więcej, pragnęła zjednoczyć się ze Zbawicielem przez cierpienie. Jezus postanowił wyróżnić 21-letnią dziewczynę stygmatami. Gemma znalazła się w gronie zaledwie 350 osób, które w ciągu ostatnich dwóch tysięcy lat dostąpiły tej łaski. Przed jej portretem we francuskim sanktuarium Notre-Dame de Montligeon pielgrzymi modlą się tam o zachowanie czystości serca, pocieszenie dla chorych i wsparcie dla osób doświadczonych przez los.

Opowiadaj mi o Jezusie!

Gemma Galgani urodziła się 12 marca 1878 r. w miejscowości Borgonuovo di Camigliano w Toskanii. Jej ojciec Enrico był aptekarzem, a matka Aurelia zajmowała się domem. Byli głęboko wierzącymi chrześcijanami, rodzicami ośmiorga dzieci. Szybko przekonali się jednak o tym, że ich najstarsza córka jest wyjątkowa. – W wieku 5 lat czytała oficjum ku czci Najświętszej Maryi Panny oraz za zmarłych z łatwością właściwą dorosłej osobie – wspominały Gemmę jej wychowawczynie z przedszkola przy placu św. Franciszka. Ersilia i Elena Vallini zapamiętały Gemmę jako poważną i wiecznie zamyśloną dziewczynkę, która różniła się od rówieśników.

O wychowanie dzieci w wierze dbała matka, do której Gemma była ogromnie przywiązana. Przytulając się do niej, lubiła słuchać opowieści o niebie. Aurelia Galgani mówiła też swojej córce o wartości duszy, brzydocie grzechu oraz szczęściu, którego źródłem może być tylko Bóg. Pokazując jej obrazek Chrystusa, tłumaczyła, że to On umarł za grzechy wszystkich ludzi. Gemma była spragniona tych opowieści. Po powrocie ze szkoły prosiła mamę: „Opowiadaj mi o Jezusie!”.

Ciernie i krzyż

Aurelia Galgani zmarła na gruźlicę w wieku 39 lat. Gemmie trudno było poradzić sobie ze śmiercią mamy. W wychowywanie dziewczynki zaangażował się ojciec. Przyszła święta uczyła się w szkole Instytutu św. Zyty. Po Pierwszej Komunii św. przyrzekła Bogu przyjmować Go codziennie. W swoich wspomnieniach pisze, że w tamtym czasie zaniedbywała modlitwę i oddalała się od Kościoła. Ale biografowie Gemmy zwracają uwagę, że oceniała samą siebie bardzo surowo. Wyrzucała sobie każdy, nawet najmniejszy grzech. W odkrywaniu słabości pomagały jej rekolekcje w domach zakonnych. Odwiedzając m.in. szarytki i wizytki, zapragnęła życia w klasztorze. Czyniła kolejne postanowienia, które miały sprawić, że znajdzie się bliżej Boga. Jej kierownik duchowy bp Volpi odwodził ją jednak od umartwień ciała, których ciągle się domagała. Będąc mu posłuszną, praktykowała uczynki miłosierdzia wobec chorych i biednych.

Kiedy skończyła 18 lat, dostała w prezencie złoty zegarek z łańcuszkiem. Chciała, żeby wszyscy podziwiali, jak pięknie z nim wygląda. Wtedy po raz pierwszy ukazał jej się Anioł Stróż, który powiedział: „Pamiętaj, że cenną biżuterią, która upiększa oblubienicę ukrzyżowanego Króla, mogą być tylko ciernie i krzyż”. Wtedy postanowiła oddać się Chrystusowi. Chciała cierpieć razem z Nim.

Uzdrowiona

Prośby Gemmy zostały wysłuchane. Najpierw doświadczyła ogromnego bólu stopy, spowodowanego przez zanik kostny. Z pokorą zniosła zabieg skrobania kości bez znieczulenia. To był jednak dopiero początek.

W 1897 r. zmarł jej ojciec. Gemma niejako w odpowiedzi na to wydarzenie złożyła Bogu ślub czystości i poprosiła o więcej. Po kilku miesiącach dostała silnego bólu nerek, a wkrótce okazało się, że cierpi na chorobę Potta – gruźlicę kręgosłupa. Doświadczała niewyobrażalnego bólu. Przyjmowała go z pokorą, ale w momentach słabości błagała Chrystusa o pomoc. Odpowiadał jej za pośrednictwem Anioła Stróża: „Jeżeli Jezus umartwia twoje ciało, to zawsze po to, żeby oczyścić duszę. Bądź posłuszna”.

W chorobie zaczęła czytać książkę „Życie czcigodnego sługi Bożego Gabriela”. Spodobało jej się motto włoskiego pasjonisty: „Najpierw dusza, potem ciało”. Zaczęła modlić się za wstawiennictwem świętego, który zaczął ją nawiedzać w wizjach. W jednej z nich powiedział: „Gemmo, chętnie obiecasz, że zostaniesz zakonnicą, ale nic ponadto”.

Stan Gemmy był katastrofalny. Do choroby kręgosłupa doszedł jeszcze guz mózgu. Za namową jednej ze swoich szkolnych nauczycielek zaczęła odmawiać nowennę do bł. Małgorzaty Marii Alacoque. Po zakończeniu modlitwy została niespodziewanie uzdrowiona. W wizji Jezus zwrócił się do niej: „Córko moja, po tej łasce, którą ci daję dziś rano, przyjdą inne, o wiele większe!”.

Stygmaty

8 czerwca 1899 r., w przeddzień święta Najświętszego Serca Pana Jezusa, do Gemmy przyszła Maryja. Powiedziała: „Jezus, mój Syn, bardzo cię kocha i chce udzielić ci pewnej łaski. Czy myślisz, że będziesz jej godna?”. Chwilę później Gemma zobaczyła Chrystusa z otwartymi ranami, z których tryskały płomienie ognia. Osunęła się na podłogę, a na jej dłoniach pojawiły się stygmaty. Od tego momentu to doświadczenie powtarzało się co tydzień, trwało od czwartkowego wieczoru do piątku do godziny piętnastej.

Męka zaczynała się od uczucia żalu za grzechy, który wprowadzał ją w stan ogromnego smutku, tak jak Jezusa w ogrodzie Getsemani. Później przychodziło cierpienie fizyczne. Jej ciało było jedną wielką raną, która bardzo szybko goiła się w sobotę. Lekarze i niektórzy znajomi uważali, że Gemma symuluje. Doświadczała odrzucenia nawet ze strony najbliższych. Musiała wyprowadzić się z domu, rodzeństwo uznało bowiem, że to, co dzieje się z siostrą nie jest normalne.

Ostatnie lata życia spędziła u zaprzyjaźnionej rodziny. Żyła w ascezie, ofiarując swoje cierpienia za dusze w czyśćcu. Umierała, wyciągając swoje ręce jak Jezus na krzyżu. Chociaż nie wstąpiła do zakonu, po śmierci siostry odziały ją w habit pasjonistek i pochowały w skromnym grobie. Kilka lat później ostatni kierownik duchowy Gemmy – o. Germano wydał jej biografię. Wkrótce zaczęły napływać świadectwa o uzdrowieniach i łaskach otrzymanych za jej wstawiennictwem. W 1933 r. Gemma Galgani została ogłoszona błogosławioną, a 7 lat później świętą. •

Dostępne jest 6% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.