Sprawy mateczki w toku

Agata Puścikowska

|

GN 37/2017

publikacja 14.09.2017 00:00

Mówią o nim „pierworodny powstania”. Mścisław nie chce zemsty. Choć pamiętać trzeba.

Mścisław Lurie z matką tuż po wojnie. Mścisław Lurie z matką tuż po wojnie.
tomasz gołąb /foto gość

Pan Mścisław Lurie wraz z małżonką mieszka w nowej dzielnicy Warszawy. Spory kawał drogi od Woli, gdzie żył pod sercem matki i omal nie zginął. W szafkach niewielkiego gabinetu pana Mścisława leżą grube segregatory dokumentów i artykułów na temat rzezi Woli, a przede wszystkim na temat jego matki: Wandy Felicji Lurie, zwanej polską Niobe. A syn robi wszystko, by postać matki ocalić od zapomnienia.

Straszny czas

Rodzina Lurie mieszkała na ul. Wawelberga 18, na pierwszym piętrze. Wanda w czasie okupacji opiekowała się dziećmi, jej mąż Bolesław, któremu za działalność konspiracyjną Niemcy deptali po piętach, ukrywał się. Czasem odwiedzał żonę i dzieci: Wiesława, Ludmiłę i Leszka. W 1944 rodzina spodziewała się kolejnego dziecka, Mścisława właśnie. Termin porodu to sierpień.

Dostępne jest 8% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.