publikacja 07.09.2017 00:00
O tym, jak wchodzi się do kanonu lektur, i wpływie książek na tożsamość „narodu, który nie czyta”, opowiada Wojciech Wencel.
roman koszowski /foto gość
Marcin Jakimowicz: Dzień dobry, zastałem klasyka?
Wojciech Wencel: To zależy, jaki mowicz pyta… Albo inaczej: jaki mowicz, taki wen cel. Skoro weny wzięły mnie na cel, trudno było nie zostać klasykiem. (śmiech)
A jeśli Twój syn stanie okoniem i powie: „Nie będę czytał wierszy ojca!”?
Starszy syn obronił już licencjat z historii, młodszy jest w klasie maturalnej, więc lekturowa katastrofa im nie grozi. A indywidualnie czytają, co chcą. Starszy wyciąga czasem jakiś poważny cytat z moich książek, ale głównie po to, żeby poddać go obróbce humorystycznej. Często w domu żartujemy, wykorzystując kontrast między codziennością a patosem.
Czułeś się zaskoczony, że trafiłeś do kanonu lektur?
Dostępne jest 9% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.