Sojusz z Sojuzem

Ktoś w USA mocno wierzy, że z Rosją można zawrzeć jakąś wiążącą umowę. I szykuje ofertę dla Moskwy: nową strefę buforową złożoną z państw, które mają nigdy nie znaleźć się w NATO.

Sojusz z Sojuzem

Gdy w polityce międzynarodowej widoczne jest rosnące napięcie, a mocarstwa szykują się do wojny – lub sprawiają takie wrażenie – to zazwyczaj oznacza dwie możliwości: albo rzeczywiście szykują się do wojny, albo do zawarcia jakiejś umowy. W tym drugim przypadku napięcie i wojenne przygotowania są elementem strategii negocjacyjnej – prężenie muskułów ma na celu wypracowanie dla siebie jak najlepszej pozycji, by ugrać jak najwięcej. Jeśli kogoś jeszcze zastanawia zbieg okoliczności, jakim jest z jednej strony przygotowanie do największych od „zimnej wojny” manewrów rosyjskich u granic NATO i rosnące napięcie wokół Korei Północnej z drugiej strony, to można go interpretować również w tych dwóch kategoriach: albo jako rzeczywiste przygotowanie do czegoś, o czym wolimy nie myśleć, albo właśnie jako testowanie możliwości negocjacyjnych partnera-przeciwnika.

W tym drugim przypadku wygląda na to, że w Stanach Zjednoczonych wpływowe środowiska mają gotową ofertę dla Rosji: strefę buforową złożoną z państw, które mają być neutralne, a Zachód ma zagwarantować, że nigdy nie znajdą się w NATO. Otwarcie taki program ogłosił Brookings, jeden z poważniejszych ośrodków politycznych w Stanach. Swój raport autorzy zatytułowali nawet dosłownie „Poza NATO: Nowy kształt bezpieczeństwa dla Europy Wschodniej”. Dość skomplikowany wywód sprowadza się do wyrażonej wprost propozycji: niech państwa takie, jak Finlandia i Szwecja z jednej strony oraz Ukraina, Białoruś i Mołdawia z drugiej, a także Gruzja, Armenia i Azerbejdżan i ostatecznie również Cypr i Serbia pozostaną na zawsze państwami neutralnymi, tworząc strefę buforową między Rosją a Zachodem.

Skojarzeń z historii – nawet jeśli nie 1:1 – nasuwa się oczywiście wiele. W takim handlowaniu z Rosją widoczna jest ciągle ta sama naiwność: wiara, że Rosja może być gwarantem czegokolwiek, a zwłaszcza pokoju. Autorzy piszą zresztą wprost, że ten nowy porządek bezpieczeństwa zakłada, że „Rosja, tak jak NATO, zaangażuje się, by pomóc podnieść bezpieczeństwo Ukrainy, Gruzji i Mołdawii i innych krajów regionu”. Tak może pisać albo ktoś, kto o Rosji pojęcia nie ma, albo ktoś, kto Rosję dobrze zna, ale na potrzeby „umowy handlowej” musi opracować „teoretyczne podstawy partnerstwa”. Trzeba przyznać, że mocno teoretyczne.