Tego się nie da opisać

Szymon Babuchowski Szymon Babuchowski

|

GN 34/2017

publikacja 24.08.2017 00:00

O zamachu w Barcelonie opowiada senator Stanisław Kogut.

Tego się nie da opisać ANNA KACZMARZ /DZIENNIK POLSKI/POLSKA PRESS/east news

Szymon Babuchowski: Znalazł się Pan w Barcelonie w samym centrum wydarzeń. Jak ta sytuacja wyglądała z bliska?

Stanisław Kogut: Wracałem, razem z żoną i wnukiem, z pielgrzymki do Lourdes i Czarnej Madonny z Montserrat. Po drodze zwiedzaliśmy Barcelonę, dlatego znaleźliśmy się na placu Katalońskim, gdzie każdy z pielgrzymów miał dwie godziny wolnego. Byliśmy umówieni przy pomniku Krzysztofa Kolumba. Pamiętam dokładnie, że o 16.50 szliśmy do sklepu, żeby kupić pamiątkę drugiemu wnukowi, który został w Polsce. I w tym momencie kilka metrów od nas przejechała furgonetka. Rozległ się potężny huk, szum, krzyk, płacz. Słychać było strzały, ludzie zaczęli uciekać. Weszliśmy szybko do sklepu, gdzie momentalnie wszystkie witryny zostały zasłonięte.

Wiedzieli Państwo, co dzieje się na zewnątrz?

Było słychać tylko syreny karetek i policji oraz helikopter krążący nad placem. W sklepie było towarzystwo międzynarodowe. Oprócz nas były także dzieci z Francji, Niemiec, dwa małżeństwa hinduskie i małżeństwo rumuńskie. Byłem tam najstarszy, więc starałem się zachować stalowe nerwy. Ale wszyscy to przeżywaliśmy, właściciel sklepu też płakał. Dostaliśmy wodę. Dopiero około 23.00 policja zezwoliła na opuszczenie sklepu.

Dostępne jest 59% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.