Deprawatorzy w szkołach

ks. Dariusz Kowalczyk

|

GN 33/2017

publikacja 17.08.2017 00:00

Namnożyło się organizacji, które uważają, że wiedzą lepiej niż rodzice, jak wychowywać dzieci, szczególnie w sferze seksualności.

Deprawatorzy w szkołach

Zbliża się nowy rok szkolny. Siostrzeniec, którego córka rozpocznie naukę w zerówce, pokazał mi broszurę pt. „Chrońmy dzieci! Ujawnijmy deprawatorów w szkołach!”. To materiał przygotowany przez Zespół Analiz Legislacyjnych Instytutu Ordo Iuris.

Materiał potrzebny. Namnożyło się bowiem organizacji, które uważają, że wiedzą lepiej niż rodzice, jak wychowywać dzieci, szczególnie w sferze seksualności. Dziwni instruktorzy wchodzą do szkół, proponując różnego rodzaju szkolenia i pogadanki.

Są nauczyciele, którzy popierają tego rodzaju indoktrynację, ale niektórzy nie zdają sobie sprawy, co naprawdę kryje się pod ogólnie słusznymi hasłami typu: walczymy z dyskryminacją w szkole.

Swego czasu Stowarzyszenie Rodzin Wielodzietnych Warszawy i Mazowsza wysłało do szkół list, w którym ostrzegało, że „pod szlachetnie brzmiącą nazwą edukacji antydyskryminacyjnej kryje się plan promowania w szkole zachowań i zwyczajów LGBTQ (tzn. lesbijek, gejów, biseksualistów, transseksualistów i queer), odrzucających wszelkie normy społeczne w sferze seksualności”.

Oczywiście zagrożono im procesem, choć napisali prawdę. W tym kontekście trzeba przypomnieć, że według konstytucji rodzice są pierwszymi wychowawcami swoich dzieci. Dziś jest ważne bardziej niż kiedykolwiek, aby z tego prawa korzystali. Na przykład warto zapytać nauczyciela, czego i w jaki sposób naucza na zajęciach z edukacji seksualnej.

Ze stałymi nauczycielami można się jakoś porozumieć. Gorzej z instruktorami wspomnianych organizacji, które często działają bez należytej wiedzy rodziców. To, że jakiś program jest wspierany przez agendy Unii Europejskiej lub Organizacji Narodów Zjednoczonych, nie jest żadnym gwarantem. Na przykład Światowa Organizacja Zdrowia rekomenduje, by dzieciom w wieku od 4 do 6 lat opowiadać o związkach osób tej samej płci i różnych koncepcjach rodziny, dzieciom od 9 do 12 lat o różnych metodach antykoncepcji, a dzieciom od 12 do 15 lat o komunikacji w celu uprawiania bezpiecznego seksu.

Jeśli jakimś rodzicom takie rekomendacje się podobają, to niech się do nich zastosują we własnym domu w odniesieniu do własnych dzieci. Rodzice natomiast, którzy liberalno-lewicowe mody w edukacji uważają za wariactwo, niech domagają się od szkoły informacji, jakie organizacje mają dostęp do ich dzieci. I niech adekwatnie reagują.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.