Kanibal u wrót

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak

|

GN 28/2017

publikacja 13.07.2017 00:00

Dawne rewolucje żerowały na niedostatkach, nowe bazują na przesycie.

Kanibal u wrót

Dawno temu, gdy jeszcze istniało biuro podróży Orbis, usłyszałem dowcip o Erwinie, który zachwalał koledze wycieczkę do Rosji. – Chłopie, jak tam jest fajnie. Wchodzisz do jakiego sklepu chcesz, bierzesz, co chcesz, i wychodzisz bez płacenia. I nikt ci nic nie powie – mówił. Kolega wybrał się więc do Moskwy, wszedł do sklepu, wziął, co chciał, i wyszedł… po roku z więzienia. Gdy spotkał Erwina, zaczął mu robić wyrzuty.

– Ale czekaj, z czym ty tam byłeś? – przerwał mu Erwin.

– Z Orbisem.

– Aaa! No bo ja byłem z Wehrmachtem!

Przypomniał mi się ten kawał, gdy zobaczyłem w sieci filmy pokazujące, jak antyglobaliści zwiedzają „z Wehrmachtem” Hamburg. Na jednym z nich widać, jak mrowie zamaskowanych mężczyzn biega po supermarkecie, kradnąc, co popadnie. Przez wybite szyby widać ulicę, a na niej szalejący tłum podobnych bohaterów. Uwijają się wśród płonących samochodów i barykad budowanych ze zniszczonego mienia.

Barbarzyńcy na miarę naszych czasów – chciałoby się powiedzieć. Oto są ci bohaterowie elektronicznych bojów, weterani komputerowych bitew, zwycięzcy w strzelankach na najwyższych levelach. Teraz posmakowali walki w realu. A właściwie w Realu, Tesco czy innym Kauflandzie.

Cóż, każdy facet ma w sobie wojownika i jeśli nie znajduje prawdziwych wrogów, atakuje nawet to, z czego żyje. To taki społeczny kanibalizm. Jego adepci wyobrażają sobie pewnie, że są bojownikami o jakąś sprawę albo przynajmniej groźnymi najeźdźcami na podobieństwo Hunów.

Mylą się. Nawet do bolszewików się nie umywają. Bolszewicy, budując swoją kłamliwą ideologię, działali w przestrzeni ludzkiej biedy. Antyglobaliści działają w przestrzeni ludzkiej nudy.

To nie z powodu trudnych warunków życiowych budzi się ten „gniew ludu”. Przeciwnie. Rozpieszczeni synalkowie bogatych rodziców, świetnie wyedukowani seksualnie, pozbawieni prawdziwych problemów, są głodni jakiejkolwiek idei, choćby tak głupiej jak anarchizm czy tak zbrodniczej jak komunizm.

Jeśli któryś Polak ma jeszcze jakiś kompleks wobec Zachodu, powinien przejrzeć parę filmików z Hamburga, porównać to z atmosferą towarzyszącą wizycie prezydenta USA w Polsce i chwilę pomedytować. Może wtedy zrozumie, jak wielkim darem Bożym jest to, że żyje w Polsce. A gdy zrozumie, może poczuje, że to talent, który nie jest tylko dla nas. Bo jakkolwiek patetycznie to zabrzmi, wygląda na to, że naprawdę mamy coś w tym świecie do zrobienia. W okazałym ciele Europy już prawie nie ma ducha – dlatego tak łatwo czepia się go robactwo bzdurnych idei i zgubnych ideologii. Naszym zadaniem jest więc napełniać się duchem i ewangelizować. Przecież ci wszyscy antyglobaliści, zieloni, czerwoni i różowi, to zagubione dzieci Boże, poszukujące sensu wszędzie, tylko nie tam, gdzie on jest: w Jezusie Chrystusie. Trzeba dać Mu świadectwo.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.