Zamiast nowych impulsów w głoszeniu piękna katolickiego nierozerwalnego małżeństwa mamy paktowanie z ideologiami, które niszczą małżeństwo i rodzinę.
W minioną sobotę miałem przyjemność pobłogosławić związek małżeński. Ona – Kolumbijka, doktorantka prawa kanonicznego na Uniwersytecie Gregoriańskim. On – Włoch, muzyk. Pomagałem trochę w dojrzewaniu do tego małżeństwa. Najpierw jej, kiedy rozeznawała, co powinna robić w życiu. Potem, kiedy poznała swego obecnego męża, im obojgu. To doświadczenie pozwoliło mi po raz kolejny uświadomić sobie, jak ważne jest dobre przygotowanie do sakramentu małżeństwa.
Mentalność współczesnego świata jest w gruncie rzeczy antyrodzinna. Popkultura bredzi o miłości, która nie jest żadną miłością, bo wyklucza nawracanie się, wychodzenie z własnego egoizmu, poświęcanie się. Miłość ma być lekka, łatwa i przyjemna. Kościół ma wielkie zadanie. Pomaganie w dojrzewaniu do odpowiedzialnego wypowiedzenia słów obietnicy, a potem pomaganie w codziennej realizacji owego przyrzeczenia. Chodzi oczywiście o przysięgę małżeńską: „Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci”.
Jednym z zadań synodu o rodzinie, którego owocem jest adhortacja apostolska Amoris laetitia, było ożywienie, pogłębienie duszpasterstwa narzeczonych, młodych małżeństw itd. Ale stało się coś niedobrego. Zamiast nowych impulsów w głoszeniu piękna katolickiego nierozerwalnego małżeństwa mamy paktowanie z ideologiami, które niszczą małżeństwo i rodzinę. Zamiast nowych propozycji, jak np. pomagać narzeczonym w przygotowaniu się do małżeństwa, mamy narastający podział w sprawie Komunii dla rozwiedzionych, żyjących i współżyjących w nowych związkach. Niektórzy biskupi zachowują się tak, jakby najbardziej zależało im na kolejnych liberalizacjach nauczania Kościoła. Nazywają to miłosierdziem. Tyle że to wszystko przerabiały już różne tradycyjne wspólnoty protestanckie. Z opłakanymi skutkami.
Cieszę się, że polscy biskupi nie poddali się liberalnej modzie i że nie mylą duszpasterskiego pomagania ludziom z poluzowywaniem Ewangelii i Tradycji. Sprawa jest poważna, bo kościelni liberałowie szykują się do kampanii w sprawie kolejnych poluzowań. Za to coraz bardziej będą „dogmatyzować” konieczność przyjmowania do Europy imigrantów. No cóż! Kościół przechodził różne kryzysy.•
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.