Na mnie już czas

Marcin Jakimowicz Marcin Jakimowicz

|

GN 26/2017

publikacja 29.06.2017 00:00

Po co przychodzicie do mnie? Ja jestem łysy hipopotam. W zoologu są lepsze okazy! – mawiał o. Karol Meissner. Lekarz, erudyta, który lubił zmywać naczynia. Mistrz duchowy, który czytał najmłodszym „Koziołka Matołka”.

Erudycja, pokora, poczucie humoru – to cechy, które wymieniają przyjaciele, wspominając o. Karola Meissnera. Erudycja, pokora, poczucie humoru – to cechy, które wymieniają przyjaciele, wspominając o. Karola Meissnera.
HENRYK PRZONDZIONO /foto gość

Zapytałam kiedyś dzieci: „Co was najbardziej pociąga w ojcu Karolu?”. Usłyszałam: „To, że to taki mądry człowiek, a z taką chęcią myje garnki!” – opowiada Aleksandra Gromek z Tychów. – To jest jakaś głęboka prawda o tym niezwykle pokornym człowieku.

Erudyta przy zmywaku

20 czerwca w nocy w klasztorze w Lubiniu zmarł o. Karol Meissner. 90-letni mnich, rozchwytywany kaznodzieja, autor wielu publikacji dotyczących małżeństwa, rodziny, seksualności. Ludzie do dziś wspominają jego poruszające mądre rekolekcje i konferencje. O to, jaki był, zapytałem jego przyjaciół. – Odwiedziliśmy go 17 maja, w dniu jego 90. urodzin. Był na wózku. Bardzo cierpiał, choć tego nie okazywał. Był bardzo spokojny – wspominają Olga i Aleksander Koserczykowie, którzy z mnichem przyjaźnili się przez kilkadziesiąt lat. – Powiedział nam niezwykłe kazanie. O czasie. „Czym jest miłość? To czas, który dajemy bliźniemu. Widzę, że Bóg dał mi jeszcze trochę czasu” – to były główne myśli. Chorował przez wiele miesięcy na raka. Powiedział nam niedawno: „Czasami myślę, że to już koniec, ale badam sobie tętno: »Oj, jeszcze nie«”. Typowy lekarz.

Dostępne jest 12% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.