W naszym kraju co roku odnotowuje się 7,5 tys. nowych zachorowań na chłoniaki. Niestety, polscy pacjenci nie mają dostępu do najnowocześniejszych metod leczenia niektórych odmian tego nowotworu.
– Leczenie piksantronem powinno być zagwarantowane przez państwo – twierdzi dr Długosz-Danecka.
you tube
Objawy mogą być mylące, często sugerują zwykłą infekcję – mówi GN dr Monika Długosz-Danecka, hematolog z Oddziału Klinicznego Hematologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Lekarz tłumaczy, że pierwszemu etapowi choroby najczęściej towarzyszą niespecyficzne dolegliwości, takie jak osłabienie, infekcja dróg oddechowych, suchy kaszel, stan podgorączkowy, nocne poty, spadek masy ciała czy świąd skóry.
Charakterystyczne dla chłoniaka są także powiększone węzły chłonne: na szyi, pod pachą, w pachwinie lub w okolicach nadobojcza. To pierwszy sygnał, który powinien zwrócić uwagę nie tylko pacjenta, ale także lekarza podstawowej opieki zdrowotnej. – Jeżeli zjawia się u niego osoba z utrzymującym się od dwóch tygodni powiększeniem węzłów chłonnych, to nie należy tego leczyć antybiotykami czy tylko obserwować, ale od razu skierować na badania – przekonuje hematolog.
Czym jest chłoniak? Nowotworem układu chłonnego, charakteryzującym się niekontrolowanym rozrostem białych krwinek, które w zdrowym organizmie wspomagają go w walce z infekcjami. W Polsce, pod względem częstotliwości występowania, nowotwór zajmuje niechlubne 6. miejsce u mężczyzn oraz 7. u kobiet. Chociaż statystyki wyglądają nie najlepiej, okazuje się jednak, że z niektórymi odmianami chłoniaka można skutecznie walczyć.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.