Kościół włoski a polityka

ks. Dariusz Kowalczyk SJ

|

GN 24/2017

publikacja 15.06.2017 00:00

Sojusz Kościoła z lewicowo-liberalnymi pomysłami na lepszy świat jest dla katolików ogłupiający i deprawujący.

Kościół włoski a polityka

Odwrócenie się od polityki – tak niektórzy komentatorzy we Włoszech ocenili wybór 75-letniego kard. Bassettiego na nowego przewodniczącego Konferencji Episkopatu Włoch. To odwrócenie się od polityki miało być oczekiwane przez papieża Franciszka. Rzeczywiście, przez dziesięciolecia wielu biskupów angażowało się we włoską politykę, popierając chadecję. Potem wśród hierarchów nie brakowało różnych „rozgrywających”, w tym zwolenników Berlusconiego. Czy jednak dziś następuje odwrót od polityki? A może raczej jest to tylko zwrot ku innej polityce, liberalno-lewicowej?

Wydaje się, że przez wiele środowisk promowani są obecnie duchowni, którzy nie chcą rozprawiać o aborcji czy obronie dzieci przed ideologią gender, za to popierają tzw. prawa mniejszości seksualnych, a najwięcej mówią o potrzebie przyjmowania emigrantów. Nie przypadkiem sekretarz Konferencji Episkopatu Włoch bp Galantino oznajmił, że Merkel i nowy prezydent Francji Macron to obrońcy wartości europejskich. Zdaniem jednego z redaktorów dziennika „Corriere della Sera” przeważa w świecie katolickim opinia, że przed Kościołem stoją dwa główne zadania: zajmować się tymi, którzy doświadczają różnych form cierpienia, oraz walczyć ze złem strukturalnym świata, jak np. niszczenie środowiska naturalnego, handel bronią, niesprawiedliwy podział dóbr. Włoski dziennikarz twierdzi, że wielka popularność Franciszka bierze się stąd, że jego pontyfikat jest zwrócony w tych właśnie kierunkach.

A ja myślałem, że głównym zadaniem Kościoła jest wciąż wzywanie do nawrócenia, głoszenie Ewangelii o Jezusie Chrystusie i chrzczenie w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Oczywiście, nie ma sprzeczności między głoszeniem Ewangelii a np. sprawiedliwym podziałem dóbr, ale chodzi o język, proporcje i akcenty. Łatwo bowiem zredukować misję Kościoła do lewicowego naprawiania świata, które ostatecznie nie tylko niczego nie naprawia, ale przynosi niepowetowane szkody. Ponoć sojusz tronu z ołtarzem w dłuższej perspektywie przynosi zawsze szkody ołtarzowi. Różnie to jednak bywało. A patrząc na ekspandujący islam, można by sądzić, że jest na odwrót. W każdym razie jestem przekonany, że sojusz Kościoła z lewicowo-liberalnymi pomysłami na lepszy świat jest dla katolików ogłupiający i deprawujący. Spotkałem kiedyś we Włoszech księdza, który chełpił się, że nosi pod sutanną „Manifest komunistyczny”…

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.