Wściekłość i wrzask

Edward Kabiesz

publikacja 01.06.2017 17:03

Nie wiem, czy „Dwie Korony”, nowy film Michała Kondrata, będzie arcydziełem czy religijnym kiczem. W każdym razie już teraz film zwrócił uwagę dziennikarzy niektórych mediów, a sam reżyser stał się obiektem wściekłej prasowej nagonki.

Co wzbudziło aż takie emocje? Dziennikarzy rozpalił nie poziom artystyczny filmu, ale informacja, że jest to „jedyny nowy polski film pełnometrażowy wyświetlany podczas tegorocznego Festiwalu”? Chodzi o festiwal w Cannes, gdzie, jak można było przeczytać w rozsyłanej przez agencję medialną informacji, film o św. Maksymilianie Kolbe będzie miał światową premierę. Czy ta informacja mijała się z prawdą?

To kłamstwo – oburzał się „Tygodnik Powszechny”, któremu wtórowała Wirtualna Polska. Dziennikarz popularnego portalu aż dwukrotnie zajął się tematem, stawiając reżysera pod pręgierzem. Gos zabrał nawet rzecznik Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, który zwrócił uwagę, że TVP Info nie przedstawia w sposób wyczerpujący pełnych informacji na temat udziału polskiej kinematografii w Cannes. Życzył jednocześnie, wierzę, że jak najbardziej szczerze, sukcesów filmowi i jego twórcom. Nawiasem mówiąc PISF na film Michała Kondrata nie wyłożył ani złotówki, więc w razie klapy nie będzie się musiał wstydzić, że wspierał nieudaną produkcję.

Jednak w rozsyłanej przez agencję informacji na temat „Dwóch Koron” nie było słowa, że film znalazł się w konkursie. Czytamy tylko, że będzie pokazany na festiwalu. I był, tyle że podczas targów Marché du Film i tu cytuję fragment tekstu z WP: „odbywających się przy okazji tej imprezy. Są jej częścią, ale skierowaną do producentów, dystrybutorów i programmerów innych festiwali”. To chyba dobrze, że przedstawiciele poszczególnych branż mieli okazję go zobaczyć. Tymczasem tekst „Dwie Korony" w Cannes, czyli cyniczna PR-owa gra Michała Kondrata” zamieszczony w WP zionie jadem.

Zaskakuje fakt, że tak wiele uwagi poświęcono filmowi nakręconemu przez niezależnego producenta, który podjął racjonalną decyzję, by zwrócić na swój film uwagę, odniósł jakiś sukces, bo w innym przypadku media, poza katolickimi, o filmie by się nie zająknęły.

Podejrzewam, że znaczna część tej wrogiej postawy ma swoje źródło w niechęci, jeżeli nie obsesji, z jaką część środowiska medialnego i filmowego traktuje każdy film, w którym pojawia się w pozytywnym kontekście wątek religijny. Najlepiej już z góry należy przyłożyć filmowi i jego twórcom. Chyba, że przełamuje on kolejne tabu. Film o duchownych pedofilach pokazany w czasie festiwalu podczas targów Marché du Film w Cannes mógłby liczyć na uznanie z góry.