Kochasz i karmisz

Ludwika Kopytowska Ludwika Kopytowska

publikacja 10.05.2017 12:58

Eleganckie, skromne, z klasą sukienki na wyjścia, na imprezy, na chrzciny i do chodzenia po domu. Wyglądają zupełnie zwyczajnie, jeśli pominąć ukryte suwaki, które nadają im dopiero nowe znaczenie. Wywiad z Karoliną Kurzelą, założycielką pionierskiego sklepu "Milk&Love" z sukienkami dla mam w ciąży i karmiących piersią.

Karolina Kurzela z synkiem i córką w zaprojektowanej przez siebie sukience "Milk&Love" Karolina Kurzela z synkiem i córką w zaprojektowanej przez siebie sukience "Milk&Love"
Tomasz Mosionek, Beyond Studio

Ludwika Kopytowska: Po raz pierwszy zetknęłam się z sukienkami dla mam karmiących piersią podczas wydarzenia z okazji Dnia Kobiet w Warszawie z "Twe Sukienki - Sklep bez spodni" (więcej o tamtym wydarzeniu przeczytasz tutaj). Spodobały mi się, i dopiero potem ktoś mi powiedział, że to są sukienki do karmienia. Ja mówię: ale jak to do karmienia? Przecież one są takie ładne...

Karolina Kurzela: (śmiech)

I to mnie tak zdziwiło, bo sukienki do karmienia wydawały mi się zawsze takie rozchełstane, nieeleganckie...

... z dużym dekoltem...

Tak, i nawet przymierzyłam jakąś i patrzę: o, one mają tu takie fajne suwaki. Potem się okazało, że to są takie suwaki, no... do karmienia (śmiech)

Ale trzeba było się nie przejmować, bo mam klientki, które nie karmią, a noszą moje sukienki, bo im się po prostu podobały i traktuję te zamki jako taki element dekoracyjny.

I ja też tak to skojarzyłam, dlatego się zdziwiłam, że to jest taka moda dla mam. Skąd w ogóle pomysł na powstanie sklepu z taką odzieżą?

Pomysł z życia po prostu. Ja generalnie lubię chodzić w sukienkach, lubię ten strój, fajnie, że trochę możemy się wyróżniać od mężczyzn. Kiedy byłam w ciąży, mogłam jeszcze chodzić w sukienkach, bo były sukienki ciążowe. Ale przy karmieniu piersią nie dało się już zawinąć sukienki i nakarmić dziecka gdzieś, gdzie akurat była taka potrzeba. A że karmiłam tylko piersią, musiałam nosić takie ubrania, które mogłam wykorzystać do karmienia. Kiedy karmiłam swoje pierwsze dziecko, córkę, to jeszcze kombinowałam z jakimiś guzikami, rozpinanymi bluzkami, sukienkami rozsuwanymi z tyłu, żeby w razie czego obnażyć się prawie do połowy i nakarmić dziecko w ukryciu...

To chyba nie było zbyt komfortowe...

(śmiech) Zdecydowanie nie było. Na chrzcinach okazało się, że nie ma, gdzie się schować, więc karmiłam gdzieś na tyłach kuchni z mężem mnie zasłaniającym... To była totalna porażka. Ja też chciałam dobrze wyglądać na rodzinnej uroczystości. Tak przetrwałam pierwsze karmienie. Dwa lata później, kiedy zaszłam w drugą ciążę, pomyślałam: szkoda, nie chcę rezygnować z sukienek. Miałam ulubione sukienki, które służyły mi w ciąży i pomyślałam, że je przerobię. Sama nie umiem szyć, więc zaprojektowałam, jak to ma wyglądać i dałam krawcowej do przeszycia. I tak powstały pierwsze prototypy. Chodziłam w tych sukienkach, między innymi do klubu, który otworzyłam dla mam i tatów. Koleżanki się dopytywały: jakie fajne, a skąd, a jak, a gdzie można takie kupić? I zobaczyłam, że rzeczywiście jest deficyt takich ubrań. Bo są jakieś bardzo eleganckie sukienki do karmienia, ale takich trochę szkoda kupować, bo właściwie tylko raz się je założy w czasie karmienia na jakąś większą uroczystość. Poza tym są bardzo drogie. Zobaczyłam, że potrzeba sukienek trochę casualowych [z angl. casual - zwykły, codzienny], trochę takich bardziej eleganckich np. na obiad niedzielny czy chrzciny. Bardzo dużo mam kupuje moje sukienki na chrzciny, a później nosi je na co dzień, bo to jest taki krój, że przy dobrym doborze dodatków, można go różnie wykorzystać.

Patrzyłam na sukienki na Pani stronie i one w zasadzie są takie proste, można je założyć i na co dzień i na takie wyjście na jakąś imprezę, to tylko kwestia dodatków.

Tak, i dostaję takie sygnały od mam, że dokładnie tak je noszą. Są zachwycone ich uniwersalizmem. Tym, że jak założą szpilki i żakiet to idą w nich na świąteczny obiad, a zakładając tenisówki, chodzą w nich na co dzień. Teraz zaczyna się sezon ślubny i mamy kupują je na wesela.

I widzę, że są też tuniki ciążowe. Wyglądają na zrobione z takiego rozciągliwego materiału.

Tak. To jest to, na czym mi zależało. Swoje prototypy sukienek po jednym założeniu musiałam już uprać, bo wiadomo jak jest z dziećmi. I przy karmieniu czasami mleko gdzieś poleci i dziecko też jest czasem ubrudzone, a to rączki, a to mu się uleje, więc sukienka była prana przynajmniej raz w tygodniu przez ponad 1,5 roku. Dlatego zależało mi bardzo na jakości moich sukienek. Mam zaprzyjaźnioną szwalnię, która zgodziła się szyć dla mnie zaprojektowane przeze mnie ubrania. Mają świetną jakość oraz dostęp do bardzo dobrych gatunkowo dzianin, więc stworzyłam produkt bardzo dobry jakościowo. Nie chcę się chwalić, ale naprawdę ta jakość jest wyróżniająca. I od mam też dostaję wiadomości zwrotne, że one na pierwszy rzut oka tę jakość widzą. Więc sukienki od milk & love można prać n-razy i one nadal dobrze wyglądają. Nie rozciągają się, nie odbarwiają. Na przykład dekolt - gdy się karmi, dziecko często ciągnie za dekolt, to taki odruch, chce się złapać.

I nie rozciągają się od tego sukienki?

Nie, nie rozciągają się. To było dla mnie bardzo ważne, żeby jakość sukienek była po prostu najwyższa.

Takie... odporne.

(śmiech) Dokładnie tak, dziecio-odporne.

Ale też zauważyłam, że te sukienki są takie skromne. Nie są jakieś wydekoltowane, mają rękawki, długość jest do kolana, trochę przed kolano. Są eleganckie, nie wyzywające. W takich sukienkach można pójść do kościoła.

Tak! (śmiech) Jestem we wspólnocie neokatechumenalnej, więc dość często jestem w kościele i często jestem tam z dziećmi. Teraz już nie karmię, ale było dla mnie bardzo ważne żeby gdzieś tam dyskretnie móc nakarmić. Stąd też pomysł, żeby można było sukienkę odsunąć od góry lub od dołu. Są dwa suwadła. Kiedy odsuniemy od góry, wtedy pierś jest bardziej odsłonięta, mi jest tak wygodniej, można to wykorzystać np. w domu. W miejscu publicznym, np. w kościele, można zamek odsunąć od dołu i dyskretniej wyjąć pierś do karmienia. Też mam sygnały od mam, że to bardzo fajne rozwiązanie. Nie od początku wpadłam na ten pomysł, to pojawiło się w kolejnej mniej komfortowej sytuacji, kiedy chciałam się bardziej zakryć, a suwak odsuwał się od góry i wtedy właśnie pomyślałam, a czemu nie od dołu? I kolejne partie sukienek poszły już z takim suwakiem góra-dół. To jest nowość na rynku. Nie wiem, czy ktoś stworzył jeszcze takie sukienki.

Czyli Pani jest pionierką?

Tego pomysłu tak.

Modelka w sukience "Mil&Love" (kliknij, aby zobaczyć całość)   Modelka w sukience "Mil&Love" (kliknij, aby zobaczyć całość)
Tomasz Mosionek, Beyond Studio

Na początku myślałam, że to w ogóle jest jakaś zagraniczna firma, bo taka zagranicznie brzmiąca nazwa...

Nad nazwą długo się zastanawiałam, a propos właśnie mleka i miłości [z angl. milk and love]. Chciałam jakoś to ubrać w inne słowa, ale w końcu stwierdziłam, że dlaczego właściwie nie nazwać tego tak, tylko po angielsku, żeby ładniej brzmiało, bo po polsku "Mleko i Miłość", to takie... (śmiech)

I też nastawić się na sukces międzynarodowy?

Nie ukrywam, że też trochę w tym kierunku. Chciałabym wychodzić na rynki zagraniczne. A wracając jeszcze do nazwy - karmiłam piersią dwoje swoich dzieci i rzeczywiście ta bliskość, którą wówczas doświadczyłam, taka naprawdę pełnia macierzyństwa, była dla mnie wyjątkowa. Od niedawna jestem mamą, moje starsze dziecko ma cztery latka, ale cały okres macierzyństwa jest dla mnie niezwykle pięknym czasem. Tak naprawdę wszystkiego się jeszcze uczę, wszystko odkrywam, ale zmiana w życiu, która następuje, kiedy się rodzi dziecko i ta fala miłości, która zalewa serce... Pierwszy raz tak naprawdę doświadczyłam takiej miłości bezwarunkowej. To znaczy, że mogę obdarzyć moje dziecko, zwłaszcza to takie najmniejsze, które jeszcze nie krzyczy i się nie złości (śmiech), taką bezwarunkową miłością. Dla mnie synonimem macierzyństwa jest miłość. A mleko, to właśnie karmienie piersią i całe dobro, które wraz z mlekiem mogę dać dziecku. Jestem też biotechnologiem i patrząc z punktu biologii człowieka wiem, jaki mleko matki ma dobroczynny wpływ na rozwój, na wzrost, na układ odpornościowy. Wszystko zależy od tego, czy mama może karmić i czy chce. Bo karmienie piersią to jednak jest wyrzeczenie, to nauka cierpliwości i rezygnowania przez pewien czas z pewnych swoich potrzeb dla dobra dziecka. To krótki okres, bo około roku (choć oczywiście najlepiej dłużej), patrząc na czas, ile dziecko jest w domu, czyli około 19 lat. Więc ten rok poświęcenia nie wydaje się długi. To poświęcenie w postaci np. rezygnowania z alkoholu, to nie jest wielkie poświęcenie, a tak naprawdę można dać dziecku to, co najlepsze. Poza miłością oczywiście. Mleko i miłość - to w zasadzie taki skrót tego wszystkiego, co chciałabym robić przez tę firmę.

Wspominała Pani o korzyściach płynących z karmienia dziecka piersią. Czy Pani zdaniem świadomość tej kwestii wzrasta wśród Polek? Jak Pani to odbiera?

Na pewno dużo więcej się o tym mówi. Powstają fundacje, powstają różne inicjatywy społeczne, właśnie takie kluby mam, gdzie na spotkaniach mówi się głośno o korzyściach płynących z karmienia piersią. Ale niestety też coraz głośniej krzyczą reklamy mleka modyfikowanego. W tych reklamach jest mówiona nieprawda. Twierdzenie, że mleko modyfikowane zawiera takie same składniki jak mleko mamy, jest kłamstwem. Zaleceniem Światowej Organizacji Zdrowia jest to, aby krajowe rady nadzorujące telewizję i radio zakazywały takich reklam. Ale wiadomo jakie jest życie i co może uczynić pieniądz. Nawet ostatnio pojawiła się reklama mówiąca o tym, że mleko modyfikowane zawiera identyczne składniki jak mleko matki. Nie zawiera. Człowiek nie jest w stanie odtworzyć składników, które są w mleku matki, one są zawsze sztuczne. Albo są po prostu od krowy. Większość mleka sztucznego powstaje z mleka krowiego. Ono, owszem, syci, jest pokarmem, ale nie ma szans, żeby było podobne do mleka, które może dać kobieta. Widzę, że świadomość w tej kwestii rośnie, ale, co tu dużo mówić, lenistwo u kobiet też jest coraz większe. Mam wrażenie, że karmienie piersią stało się w niektórych kręgach wręcz niemodne.

Dlaczego?

Znam osoby, które uważają, że karmienie piersią jest niewygodne, nie można nigdzie wyjść, nie można się napić i kobieta jest taka „uwiązana”. Za to wybieranie drogiego mleka modyfikowanego jest trendy. To taki błędny krąg. Płaci się za jakieś strasznie drogie mleko modyfikowane, które niby ma udawać mleko matki, a nie karmi się samemu piersią.

...które to mleko ma się za darmo.

Dokładnie, to jest najtańszy posiłek i według mnie najbardziej wygodny - w każdej chwili jest ciepły, podgrzany. Wystarczy po prostu być i dać dziecku jeść. Dla mnie to też jest komfort. Nie wyobrażam sobie żeby wyparzać butelki, podgrzewać wodę, potem studzić, bo za gorące, to jest kosmos. Szczególnie w nocy, wystarczy tylko dać dziecku jeść, a nie wstawać i hałasować w kuchni. A propos lenistwa to wydaje mi się, że najbardziej "leniwym" sposobem karmienia jest właśnie karmienie piersią.

Gdzie można zobaczyć Pani sukienki oprócz strony internetowej?

Ostatni tydzień maja będzie polskim tygodniem karmienia piersią. Ponieważ Międzynarodowy Tydzień Karmienia jest na początku sierpnia (1-7 sierpień), a w Polsce są wtedy uroczystości związane z Powstaniem Warszawskim, dlatego tydzień polski jest zorganizowany pod koniec maja, kiedy jest Dzień Matki, a na początku czerwca Dzień Dziecka. Odbywa się wtedy bardzo dużo imprez związanych z propagowaniem tego dobra, którym jest karmienie piersią. Również ja się w to włączam. Sukienki "Milk&Love" będzie można wówczas zobaczyć m.in. na wydarzeniu sklepu "Twe Sukienki - Sklep bez spodni" w Warszawie w dniach 24-27 maja. Sukienki będą do kupienia przez całe cztery dni wydarzenia, a ja osobiście pojawię się tam 26 w Dzień Matki. Będę też na konferencji 27 maja "Być Kobietą Urzekającą" - będę tam miała krótką prelekcję. Będzie można je także zobaczyć w Instytucie Rodziny podczas "Mlekoteki" 25 maja. Odbędą się tam wtedy różne warsztaty związane z ciążą, ale też przygotowujące do karmienia piersią. I też rozwiewające mity na temat karmienia piersią, bo tych mitów jest ogromnie dużo na czele z dietą matki karmiącej, który jest mitem przeniesionym niestety z PRL-u. Wmówiono naszym babciom i mamom, że matka karmiąca musi jeść tylko rosołek i ryż, żeby mieć "tłusty pokarm". Co jest strasznym kłamstwem i straszną brednią.

Czyli obalając ten mit: matka może jeść co chce?

Tak, jeśli matka z dzieckiem są zdrowi, to zbilansowana dieta jest jak najbardziej odpowiednia. Żadne wykluczenia z diety, jeżeli dziecko jest zdrowe, nie są wskazane. Ograniczać należy oczywiście alkohol i inne używki, ale jak najbardziej można jeść truskawki, cytrusy a nawet groch.

Jak się sprzedają takie sukienki do karmienia piersią? Czy jest na nie popyt? Czy odnotowała Pani wzrost w związku z programem 500 Plus?

(śmiech) Nie wiem, czy w związku z Programem 500 Plus, ale jest wzrost. Dużo mam wraca też po więcej sukienek, jedna mama kupiła aż pięć. Sukienki sprawdzają się i rzeczywiście sprzedaje się ich coraz więcej. Działam od niedawna, bo otworzyłam sklep dopiero w połowie listopada, więc to jeszcze początki. Sama się uczę, nigdy nie zajmowałam się takimi rzeczami, więc to wszystko jest jeszcze dla mnie nowością, ale jest zainteresowanie. Bardzo się z tego cieszę. Chciałabym mieć jeszcze wspólniczkę do pomocy, by robić jeszcze więcej, bo teraz wszystko robię sama przez parę godzin dziennie ze względu na małe dziecko. I cały czas mam niedosyt, że jeszcze to można by zrobić, tu pojechać… ale z drugiej strony myślę, że może tak powinno być. "Góra" wie lepiej. Może, gdybym za bardzo się zaangażowała, straciłabym sens tego, co robię i zaniedbała swoją rodzinę. Głównym założeniem tej firmy było właśnie łączyć ją z macierzyństwem. Ważna jest też dla mnie idea slow fashion - czyli kupowania ubrań z myślą, że one mają służyć na dłużej, nie na jeden sezon. Chciałabym, żeby sukienki "Milk&Love" mamy wykorzystywały również po okresie karmienia piersią. Dlatego zależało mi, żeby były ładne i uniwersalne, może to zachęci mamy, aby dłużej karmiły - to taki mój ukryty cel tej działalności.