Polskie przewodniki milczą o sycylijskim Gangi, choć kilka lat temu zwyciężyło w plebiscycie na najpiękniejsze miasto Włoch.
Poza sezonem labirynt wąskich uliczek wieje pustkami. Za to w wakacje trudno będzie tędy przejść.
ROMAN KOSZOWSKI /FOTO GOŚĆ
Pośród oszałamiającej zieleni Sycylii miasteczko Gangi jawi się jak sen szalonego surrealisty. Wyrastająca nagle w tym sielskim krajobrazie szczelnie zabudowana góra przypomina bowiem z daleka bardziej makietę, na której ktoś na siłę poupychał domki z pudełek po zapałkach, niż realne miasto. Potężna, zionąca ogniem Etna, która wyłania się przy dobrej pogodzie zza tego wzgórza, czyni ów obraz jeszcze bardziej nierzeczywistym. Z kolei kiedy podziwia się Gangi ze szczytu miasta, staje się ono jedną wielką kaskadą brunatnej czerwieni dachów spływających w zieleń krajobrazu. A gdy wejdzie się w środek miasteczka – okazuje się ono labiryntem pełnym wąskich, pochyłych uliczek, wydeptywanych przez wieki schodów i tajemniczych przejść.
Trzy autobusy dziennie
Gangi zostało wybudowane na wierzchołku góry jako twierdza, a potem stopniowo schodziło w dół, obrastając kolejnymi warstwami. Było to możliwe, bo miasto powstało na skale. To dzięki temu przetrwały w nim budowle pamiętające nawet wiek XIV, takie jak kościół św. Mikołaja, będący matką dla pozostałych świątyń, których jest w mieście aż osiemnaście.
Dostępne jest 10% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.