Podpis Boga

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak

|

GN 17/2017

publikacja 27.04.2017 00:00

Człowiekowi najbardziej służy, gdy sluży.

Podpis Boga

W Wielkim Tygodniu zamieszczaliśmy na stronie gosc.pl informacje o obowiązujących katolików postach. Cieszyły się bardzo dużym zainteresowaniem, co świadczy o tym, że wiele osób traktuje poważnie swoją przynależność do Kościoła i post to dla nich nie tylko wpis na internetowym forum dyskusyjnym. Oczywiście są i tacy, których to uwiera – nawet tak łatwy przepis jak wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych w zwykłe piątki.

Pod jednym z naszych tekstów o poście ktoś napisał: „To i tak tylko zalecenia Kościoła, a nie Jezusa”.

No niezupełnie. To nie są zalecenia, to jest nakaz. Katolik ma obowiązek stosować się nie tylko do przykazań Bożych, które są niezmienne, ale i do przykazań kościelnych, które Kościół może zmieniać. Jeśli Kościół coś nakazuje, to katolika to obowiązuje. Na przykład Msza św. niedzielna. Katolika obowiązuje też – choć nie jednakowo w każdym kraju – wspomniana wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych w zwykłe piątki albo surowszy post w Popielec i Wielki Piątek. To nie zależy od chcenia czy niechcenia – katolik, którego obejmują te przepisy (bo nie wszystkich obejmują, np. chorych, dzieci czy ludzi starszych), powinien się do tego stosować, w innym wypadku grzeszy.

Myli się ktoś, kto sądzi, że to nie są zalecenia Jezusa. Ależ są. Jezus się pod tym podpisuje. Obiecał przecież Piotrowi: „Cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mt 16,19).

Bóg więc sam zobowiązał się respektować autorytet Kościoła, a On danego słowa nigdy nie cofa. Dlatego stosuje się do uchwał soborowych, synodalnych, do postanowień i dekretów wydawanych przez uprawnioną władzę kościelną. On sam odpuszcza grzechy tym, którym odpuszczą je kapłani i zatrzymuje je tym, którym oni je zatrzymają. Dlaczego? Bo to także obiecał. Sam Bóg jest posłuszny człowiekowi. Przejmująco brzmią słowa Jezusa wypowiedziane do św. Faustyny: „Posłuszny byłem rodzicom, posłuszny katom, posłuszny jestem kapłanom”.

To trudne do pojęcia, zwłaszcza dziś, gdy słowo „posłuszeństwo” wielu ludziom ledwo przechodzi nie tylko przez gardło, ale nawet przez myśl. Dziś ludzkość celebruje prawa, a nie zobowiązania. To wyrabia w człowieku przekonanie, że wszystko mu wolno, a skoro tak, to nic nie musi.

Cóż, akurat tu ma rację. Potwierdza to św. Paweł w słowach: „Wszystko mi wolno”. Tylko że zaraz dodaje: „ale nie wszystko przynosi korzyść”.

Bo tu o korzyść człowieka chodzi. Po to Kościół ustala ramy i zasady, i dlatego Bóg przybija pod tym pieczęć. Kto się do tego stosuje, ten na tym dobrze wyjdzie. A komu to się nie podoba i zechce szukać Boga poza Kościołem, ten w najlepszym razie znajdzie tylko własne ego.

* * * * *

Lisowe myślenie

Tomasz Lis na łamach „Newsweeka” wciąż ciężko przeżywa wybór abp. Marka Jędraszewskiego na metropolitę krakowskiego. Wnikliwie recenzuje jego kazania, w których widzi realizację linii PiS. Zdaniem redaktora, w osobie hierarchy krakowskiego „Kościół marnotrawi kapitał zgromadzony w ciągu dziesięcioleci przez kardynała Wyszyńskiego i papieża Wojtyłę”. Patrzcie Państwo: Tomasz Lis popiera Wyszyńskiego i Jana Pawła II! Aha, czyli jest stanowczym orędownikiem wierności małżeńskiej, obrońcą życia człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci, przeciwnikiem in vitro, jednoznacznie odrzuca wszelkie próby tworzenia nowych „modeli rodziny”… No kto by się spodziewał!

Słabość postępu

Definicję małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny popiera 86,5 proc. Polaków, a 71 proc. sprzeciwia się zawieraniu „małżeństw” homoseksualnych i możliwości adoptowania przez takie pary dzieci – wynika z badania Ipsos na zlecenie Fundacji Mamy i Taty. To wynik niewyobrażalny w „cywilizowanych krajach”, gdzie nawet pytanie o takie rzeczy uchodzi już za skandal (bo przecież „małżeństwo dla wszystkich”). Widać z tego, że inżynierowie społeczni mają z Polską duży problem. Tak więc nie jest źle. Ale jest też pewien problem logiczny, bo skoro 86,5 proc. uznaje wyłączność prawdziwych małżeństw, a tylko 71 proc. nie uznaje homomałżeństw, to znaczy, że 15,5 proc. Polaków jest w tej sprawie za, a nawet przeciw. O co chodzi? Cóż, to prawdopodobnie rozum walczy z homopropagandą. I w 15 proc. przegrywa.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.