Dotacja nie dla skandalisty

Ministerstwo kultury słusznie zapowiada cofnięcie dotacji dla Festiwalu Malta, jeśli jednym z kuratorów imprezy będzie reżyser spektaklu „Klątwa” Oliver Frljić. Nie widzę powodu, aby finansować skandalistę, który obraża innych - jeśli chce to robić, to na własny koszt.

Popierając stanowisko ministra, metropolita poznański abp Stanisław Gądecki stwierdził, że „kultura to to, co uczłowiecza człowieka, co czyni go bardziej ludzkim, a nie to, co prowadzi go do zezwierzęcenia”. Niewątpliwie spektakle chorwackiego reżysera kierują świat ku zezwierzęceniu.

Po zapowiedzi ministra na pewno podniosą się głosy protestów ze strony ludzi, którzy wolność twórczą uważają za ważniejszą niż dobro, piękno i prawda. Niewątpliwie bowiem działalność Frljića nie tylko tych kryteriów nie spełnia, ale jest ich zaprzeczeniem. Drastycznym przykładem antykultury jest niedawny spektakl „Klątwa” tego reżysera, który wzbudził liczne protesty, a stopień ohydy, jaki zawierał, zniesmaczył nawet część tych, którzy wcześniej bronili Frljića. Nie był to bowiem pierwszy przypadek barbarzyństwa w sferze sztuki z jego strony. 

Wicepremier Gliński stwierdził, że jako polski minister kultury uważa za swój obowiązek nie współpracować z człowiekiem „który w Polsce był trzykrotnie i trzykrotnie jego działania miały charakter ideologiczno-polityczny i skandaliczny”. Dodał, że „Frljić tylko udaje artystę” i trzeba „postawić jakieś granice szaleństwu”. Abp Gądecki wskazał, że decyzja ministra kultury jest przykładem „otrzeźwienia”, jakie następuję w Polsce.

W pełni popieram zapowiedzi ministra. Są granice, których przekraczać nie wolno - nikomu, nawet artyście. Na granice te wskazał abp Gądecki - kultura powinna czynić świat lepszym, a nie prowadzić do jego upodlenia. Krzywdzenie innych ludzi, m.in. poprzez deptanie wartości, które wyznają, czyni świat gorszym.