publikacja 13.04.2017 00:00
Włodarze miast i wsi, tworzący dotąd bardzo zróżnicowane środowisko, wspólnie dołączyli do frontu „anty-PiS”.
Formą reakcji na zapowiedzi zmian w ordynacji wyborczej do samorządów jest Ruch Samorządowy „Bezpartyjni”.
Rafał Guz /epa/PAP
Są projekty ustaw zgłaszane przez rząd lub grupy posłów i są propozycje zmian ustrojowych, o których mówi jedynie prezes partii mającej w parlamencie większość. Nowa samorządowa ordynacja wyborcza mieści się w tej drugiej kategorii, jak się okazuje, wcale nie mniejszej rangi. Żaden konkretny projekt nie ujrzał jeszcze światła dziennego, o jego założeniach wspomniał jedynie w TVP Jarosław Kaczyński, ale to wystarczyło, by wywołać prawdziwą lawinę.
Marzec może przejść do historii jako samorządowa wiosna ludów, gdyż po zapowiedzi lidera PiS o wprowadzeniu już w najbliższych wyborach zakazu ponownego kandydowania dla wójtów, burmistrzów i prezydentów urzędujących co najmniej dwie kadencje samorządowcy zawiązali formalną konfederację, niczym szlachta w I Rzeczypospolitej przeciw królowi. W roli monarchy występuje oczywiście rządząca partia, a sejmikowa (nomen omen) szlachta zgłasza stanowcze weto wobec planów zmiany ordynacji. I trudno jej się dziwić. Gdyby ustawa weszła w życie, bez względu na decyzję wyborców na pewno władzę w miastach i gminach straciłoby 70 proc. włodarzy.
Dostępne jest 12% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.