Zmartwychwstanie o krok

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak

publikacja 13.04.2017 00:00

Gdy Bóg daje zmartwychwstanie, świat kusi luksusowymi grobami.

Zmartwychwstanie o krok

Czytałem kiedyś wspomnienie o górniku, który poprosił sztygara o urlop okolicznościowy, kłamiąc, że musi jechać na pogrzeb teścia. Na to sztygar, że w porządku, niech mu tylko przyniesie odpis aktu zgonu. Pracownik tego nie przewidział, więc następnego dnia, gdy go sztygar zagadnął o ten urlop, odpowiedział po śląsku: „Teść sie spamiętoł i już zaś żyje”. Od tamtego dnia prześmiewcy z kopalni zaczęli go nazywać „Łazarz”.

Wskrzeszenie teścia czy kogoś innego to dość rzadkie zjawisko, ale za to każdy ma łatwy dostęp do zmartwychwstania własnego. Każdy może, bez żadnego kitu, powiedzieć o sobie: „już znowu żyję”. Wystarczy tylko, że pójdzie do spowiedzi i przedstawi księdzu akt własnego zgonu. To nie żadna metafora z tym zgonem, bo kto grzeszy, ten umiera – bardziej dosłownie niż fizyczny nieboszczyk. Jest jak gałąź odcięta od pnia, która przez pewien czas wygląda tak, jakby nic się nie stało. Niby żyje, ale soki w niej nie krążą, a robactwo już się do niej dobiera.

Życie bez łaski uświęcającej musi być w oczach Bożych czymś jeszcze gorszym. „Dał mi Pan poznać całą odrazę do grzechu. Wewnętrznie, w głębi mej duszy, poznałam, jak straszny jest grzech, chociażby najmniejszy, jak bardzo dręczył duszę Jezusa” – napisała kiedyś św. Faustyna. A w innym miejscu sam Jezus powiedział Faustynie: „Na zawsze wiedz o tym, że tylko grzech ciężki wypędza Mnie z duszy, a nic więcej”.

Wypędzenie Boga z duszy to jest prawdziwa śmierć, a dobra spowiedź jest prawdziwym ożywieniem. To niesłychana rzecz i niebywała łaska, że mamy tak łatwy dostęp do prawdziwego ocalenia. Nic dziwnego, że abp Henryk Hoser przed tygodniem w Medjugorju nazwał spowiedź sakramentem zmartwychwstania. I dodał: „Przez wiele lat pracowałem w zachodnich krajach, w Belgii, we Francji – i mówię wam, że spowiedź zniknęła, indywidualna spowiedź już nie istnieje oprócz pojedynczych miejsc”.

Sami to widzimy, jeżdżąc po krajach Europy. Nieraz łatwiej tam trafić na parapsychologów, magów i innych oszustów niż na księdza w konfesjonale. Jedno z drugim ma zresztą ścisły związek. Ludzie nie spowiadają się, bo uważają się za bezgrzesznych. A skoro tak, to nie szukają dobra, lecz za dobre uznają to, co robią. Z tego powodu w Europie coraz mocniej panoszy się mit dobrego człowieka. Wedle niego każdy jest fajny (no, może z wyjątkiem homofobów) i dlatego nie potrzebuje żadnej odmiany. Trudno się dziwić, że w tych warunkach mało kto prosi tam o sakrament zmartwychwstania.

Ale to się może zmienić, i to nagle. Owszem, ludzkie scenariusze są takie, że co umarło, to już nie ożyje, ale to nie jest scenariusz Boga. Grób, nawet solidnie zamknięty i strzeżony, nie stanowi dla Niego żadnej przeszkody. Jeszcze zobaczymy cuda.

* * * * *

I dobrze

Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł został zaatakowany przez niektórych polityków za stwierdzenie w Radiu Zet, że na preparat działający wczesnoporonnie nie wystawiłby recepty nawet zgwałconej 12-latce. „Chcę dać świadectwo. Nie widzę żadnych okoliczności, żeby zabić dziecko, niezależnie od tego, w jakich okolicznościach się poczęło. Mam cztery córki. Gdyby doszło do takiego strasznego wydarzenia [gwałtu], otoczyłbym miłością swoje dziecko i wnuka” – odpowiedział na to minister. I to jest odpowiedź właściwa w każdym wypadku.

Superzabicie

Piosenkarka Natalia Przybysz została uhonorowana tytułem Superbohaterki. Otrzymała to wyróżnienie od „Wysokich Obcasów”, feministycznego pisma związanego z „Gazetą Wyborczą” za „odwagę szczerego wyznania – w czasach postprawdy, propagandy i opresji kobiet”. Chodzi o sprawę sprzed pół roku, gdy Przybysz pochwaliła się publicznie zabiciem swojego dziecka. Zrobiła to – jak sama powiedziała – z powodu zbyt ciasnego mieszkania. Nie żeby nie było jej stać na większe, ale przyzwyczaiła się do obecnego. No i pozostałe dzieci nie miałyby miejsca na swoje zabawki. Aborcyjny coming out wpisał się w trwający wówczas czarny protest, co zapewne zmotywowało piosenkarkę do prezentacji swojego „bohaterstwa”. Zamiast z zachwytami, spotkała się jednak z oburzeniem społeczeństwa, wstrząśniętego faktem, że można ot tak zabić człowieka, i to z tak bzdurnego powodu. Jak widać, taka postawa dla większości nie jest bohaterstwem. Choć dla niektórych jest superbohaterstwem.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.