Trzeci raz jestem krzyżowany

Barbara Gruszka-Zych

|

GN 14/2017

publikacja 06.04.2017 00:00

– Wreszcie zrozumiałam, jak Jezus musiał cierpieć – mówi Elżbieta Telęga, pielęgniarka na chirurgii w szpitalu w Piekarach Śląskich. – Nikt, jak u nas na oddziale, nie podał Mu środków przeciwbólowych ani kroplówki.

Krzyżowanie odbywa się po raz trzeci. Krzyżowanie odbywa się po raz trzeci.
Roman koszowski /foto gość

Wtym roku po raz trzeci pójdzie z ponaddziesięciotysięcznym tłumem wiernych, uczestnicząc w misterium Męki Pańskiej w Piekarach Śląskich. Tydzień wcześniej z Anną Buchenfeld sprząta Wieczernik na kalwarii przy maryjnym sanktuarium. Po zimie panie przygotowują pomieszczenie do odegrania sceny z ostatniej wieczerzy. Najstarszy syn z pięciorga dzieci pani Elżbiety ma 28 lat. Jest młodszy od Chrystusa o 5 lat. – Wyobrażam sobie, co by było, gdyby to on szedł z tym krzyżem, i ogarnia mnie rozpacz – mówi. – Co musiała czuć Matka Boska? Większość matek ma pewnie takie myśli.

Podkreśla, że to nie przedstawienie, ale prawdziwa, głęboka modlitwa. Z ks. Adamem Zgodzajem, opiekunem przedsięwzięcia, idziemy na szczyt Golgoty, gdzie odbywa się próba krzyżowania. W rzędzie leżą trzy krzyże przypominające ten, na którym umarł Zbawiciel. Kilku mężczyzn przywiązuje do nich linami dłonie i złączone stopy aktorów, wcielających się w Jezusa i łotrów. Potem z wysiłkiem stawiają krzyże do pionu na wysokość smukłych drzew. Przez chwilę ogarnia mnie przerażenie, że coś złego stanie się zawieszonym na nich aktorom. To nie żarty, ale bardzo realistyczny powrót do chwili męki Chrystusa. – Zawsze przychodzę na próby krzyżowania, bo to bardzo niebezpieczny moment, muszę nad nim czuwać – mówi ksiądz. – Bartek, czyli Jezus, po biczowaniu i dźwiganiu krzyża ma na swoim ciele niejeden siniec.

Dostępne jest 17% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.