Zbyt wiele na jedno życie

Marta Zdzieborska

|

GN 12/2017

publikacja 23.03.2017 00:00

Córka nie wierzyła, że istnieje. Krewni chcieli stawiać jej grób. Miała wrócić po dwóch miesiącach, a wróciła po 13 latach.

Ulica w Kiszyniowie, stolicy Mołdawii. Ulica w Kiszyniowie, stolicy Mołdawii.
Nick Hannes /reporter/east news

Niepozorny, trzypiętrowy budynek stoi na terenie Instytutu Matki i Dziecka w Kiszyniowie. Przy wejściu ani jednej tablicy informacyjnej. Czasem zajedzie tu radiowóz, czasem pod drzwiami staną palący papierosy ludzie. W centrum dla ofiar handlu ludźmi roi się od smutnych historii. Trafiają tu kobiety, które musiały pracować w tureckich lub rosyjskich burdelach, mężczyźni oszukani na budowach za granicą. Przyjeżdżają niezapowiedziani – w nocy, nad ranem, w środku dnia. Ludzka tragedia nie trzyma się zasad.

W październiku 2015 r. trafiła tu też Vera. Energiczna, krótkowłosa brunetka nie lubi użalać się nad sobą. Zamiast siedzieć bezczynnie i rozpamiętywać przeszłość, pomaga sprzątać w ośrodku, chodzi do psychologa i biega po lekarzach. Najpierw dentysta, potem ginekolog i neurolog. Chce przebadać każdy skrawek ciała. Nie była u lekarza od lat. Czy gorączka, czy zapalenie płuc – musiała pracować codziennie. Żadnej ulgi. Tak źle może być tylko u Cyganów.

Dostępne jest 9% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.