Protest przed konsulatem Turcji w Rotterdamie.
Bas Czerwinski /epa/pap
Na kilka dni przed wyborami w Holandii wybuchła prawdziwa wojna z Turcją. Wojna dyplomatyczna i na słowa, ale mogąca mieć trudne do przewidzenia skutki.
Turcja zapowiedziała, że odpowie „w najostrzejszy sposób” na brak zgody władz Holandii na lądowanie w Rotterdamie samolotu z szefem tureckiego MSZ oraz na brak zgody na wpuszczenie minister ds. rodziny do konsulatu w tym mieście. W efekcie przed tureckim konsulatem w Rotterdamie doszło do zamieszek. Policja rozpędziła demonstrację Turków, a w mieście wprowadzono stan wyjątkowy. Później burmistrz Rotterdamu oświadczył, że turecka minister ds. rodziny i polityki społecznej Fatma Betül Sayan została odesłana do granicy niemieckiej pod eskortą policji. Jak tłumaczył, „została uznana za niepożądaną cudzoziemkę”.
Dostępne jest 39% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.