Pomieszanie z poplątaniem

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

|

GN 10/2017

publikacja 09.03.2017 00:00

Dziwi naiwność, która wierzy w „dobrowolność” sprzedawania swojego ciała, a nie wierzy w dramaty, które za tym się kryją.

Pomieszanie z poplątaniem

Czy prostytucja to zło? Pytanie wydaje się retoryczne, choć... nie dla wszystkich jednak. Jak się okazuje, stwierdzenie „kobieta kobiecie wilkiem” w kontekście dyskusji o prostytucji nabiera całkiem nowego, choć nader ponurego znaczenia. Otóż dziennikarka Ewa Wanat na profilu społecznościowym napisała: „Prostytucja, czyli sexwork, to praca jak każda inna. (...) Czas skończyć z hipokryzją i zacząć traktować z szacunkiem seksworkerki i seksworkerów. Zalegalizować sexswork, tak by pracownicy seksualni mieli te same prawa (i obowiązki oczywiście) jak pracownicy innych branż. Tak jak jest w Niemczech – mają związek zawodowy, płacą podatki, są ubezpieczone i ubezpieczeni, mają swoje stowarzyszenia, biorą oficjalnie udział w życiu publicznym”.

Dlaczego o tym piszę? Bo powyższy cytat, a tak naprawdę sposób myślenia, to przykład pomieszania z poplątaniem. Pomieszania pojęć z poplątaniem moralnym. Poplątaniem tak skomplikowanym, że trudno byłoby nawet próbować zrozumieć mentalność, która z ofiar robi „pracowników”, nadając temu ton walki o „równe prawa”. Chociaż dziwi dziecięca naiwność, która wierzy w „dobrowolność” sprzedawania swojego ciała, a która nie wierzy w dramaty, które za tym się kryją. Nie mówiąc już o prostym fakcie przenikania światów „legalnej” prostytucji z nielegalną. Czy też o budowaniu klimatu społecznego przyzwolenia na proceder prostytucji.

Nie wnikając w motywy, warto jednak zapytać, czy apel o „prawa pracowników seksualnych” to jakiś szerszy trend, czy też dowód na zacieranie się (w pewnych środowiskach) tego, co jest krzywdą i bezprawiem. W imię otwartości, nowoczesności i „wolności” zresztą. Do niedawna dyskutowana była, w podobnym kontekście, jedynie pornografia. Przedstawiano ją nawet jako „niewinną” metodę na rozwiązywanie przeróżnych problemów, w tym (!) małżeńskich. Notabene warto przeczytać książkę „Pornoland. Jak skradziono naszą seksualność” Gail Dines – feministki, która w naturalistyczny, a prawdziwy sposób pokazuje mechanizmy działania przemysłu pornograficznego. Pokazuje też, jak ów przemysł straszliwie wykorzystuje i niszczy kobiety. Również te, które tego „chcą”.

Złowrogie pomieszanie z poplątaniem. Szkoda tylko, że uderza to głównie w kobiety. We wszystkie kobiety. Nie tylko zajmujące się pornografią czy prostytucją.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.