Stryczek dla panny młodej

Feminizm w obecnym kształcie to nie walka o kobiecość, lecz walka z kobiecością.

Od lat był Dzień Kobiet, a teraz jest Strajk Kobiet. O co chodzi? Kobiety odmawiają bycia kobietami?

A tak, dokładnie. Rzecz jasna  chodzi o te nieliczne kobiety, które tak zazdroszczą mężczyznom, że chcą się do nich upodobnić. Feminizm w obecnym kształcie to nie jest walka o kobiecość, lecz walka z kobiecością. Celem, zazwyczaj nieuświadomionym, jest przekształcenie świata w totalnie męski. To między innymi dlatego feministki dostają histerii, gdy mężczyźni przepuszczają je w drzwiach, dlatego biją w twarz panów, którzy próbują całować je w rękę. Dlatego w środowiskach feministycznych tak popularne jest pozowanie na męskiego twardziela – służą temu choćby wulgaryzmy, których pełne są transparenty i hasła wykrzykiwane na manifach. Pewnie też jest to jeden z powodów, dla których macierzyństwo jest wśród feministek zjawiskiem rzadkim (a wielokrotne macierzyństwo w ogóle niespotykanym), bo ono podkreśla kobiecość najbardziej radykalnie. Także poparcie feministek dla ideologii gender i zachowań homoseksualnych musi gdzieś tu mieć swój korzeń – bo to wszystko zaciera różnice między kobietami a mężczyznami.

Pewnie, że nie jest to uświadomione – ale tak de facto jest. Nienawiść feministek do mężczyzn (często wywołana jakimiś złymi doświadczeniami z dzieciństwa) bynajmniej nie motywuje tych biednych pań do podkreślania swojej odrębności, tylko właśnie do wchodzenia w rolę tych, których tak nienawidzą.

Efekt tych usiłowań jest z góry przesądzony – kobiety „strajkujące” mogą stać się mężczyznami tylko pozornie. Mniej więcej tak, jak to się dzieje, gdy ktoś operacyjnie i farmakologicznie „zmienia płeć”. Człowiek taki tylko wygląda jak przedstawiciel płci przeciwnej, ale nie jest nim w swoich zasadniczych funkcjach, dla których w ogóle różnica płci zaistniała. Jeśli na przykład kobieta przerobi się na „mężczyznę”, utrwala tylko grę pozorów. Jedyna istotna zmiana jest taka, że traci możliwość bycia matką. Zdolności do zostania ojcem oczywiście nie zyskuje. Traci więc płodność – ot i cały „zysk”.

Tak jest z postulatami feminizmu. To w gruncie rzeczy dążenie do ubezpłodnienia kobiet w każdym wymiarze. W zamian feministki nie oferują nic. Tylko pusty krzyk i wulgarne gesty w walce o wyjałowienie człowieczeństwa z wszystkiego, co cenne i otwarte ku przyszłości.

Sam postulat powszechnej dostępności aborcji jako prawa człowieka jest już wystarczającym dowodem na to, że feminizm w obecnym kształcie prowadzi swoich ludzi do piekła. Bo piekło to esencja bezsensu, sprzeciw wobec twórczości, rodzenia i wzrastania, czarny protest przeciw światłu i szczęściu, jakie Bóg przeznacza człowiekowi, który przyjmuje Jego plan.

„Strajk Kobiet” w Dniu Kobiet jest jak stryczek ofiarowany pannie młodej na weselu.

Cóż, różne gusta ludzie mają. Ale ten gust jest nieludzki – bo też nie ludzie go inspirują.