Słodsza niż wino

GN 9/2017

publikacja 02.03.2017 00:00

O poście, który jest potrzebny człowiekowi, a nie Bogu, mówią Ewa i Marcin Widerowie.

Ewa i Marcin Widerowie od lat prowadzą we Wrocławiu modlitwy w ramach Fundacji 24/7. Spotykają się na Ostrowie Tumskim w pobliżu wrocławskiej katedry. Ewa i Marcin Widerowie od lat prowadzą we Wrocławiu modlitwy w ramach Fundacji 24/7. Spotykają się na Ostrowie Tumskim w pobliżu wrocławskiej katedry.
Henryk Przondziono /foto gość

Marcin Jakimowicz: Rozmowa w tłusty czwartek o poście to jednak jakaś forma samobójstwa…

Ewa i Marcin Widerowie: Oj, tak. (śmiech) Już zostaliśmy nakarmieni w jednym z biur…

Naprawdę lubicie pościć?

Ewa: Nie. Chyba nikt normalny nie lubi. Tak jak nikt nie lubi cierpieć. Bo post, nie ukrywajmy, to cierpienie, wyrzeczenie, ofiara. Wiem jednak jedno: jeżeli nie ­poszczę, to… tęsknię za tym czasem. Gdy poszczę, czuję, że jestem bliżej Boga. Zapewniam, że to nie metafora. Albo ciało, albo duch. Nie ma innej opcji. Albo wyrzeczenie, ofiara i bliskość Boga, albo gonienie za przyjemnościami. Wiem, wybór może wydawać się trudny i zbyt radykalny. Już dawno zauważyłam, że mój żołądek jest bardzo połączony z moim słyszeniem. Gdy poszczę – słyszę, gdy nie poszczę – nie słyszę. To naczynia połączone.

Dostępne jest 9% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.