02.03.2017 00:00 GN 9/2017
publikacja 02.03.2017 00:00
O przyczynach czarnych protestów i ich realnych alternatywach mówi dr Maria Rogaczewska.
tomasz gołąb /foto gość
Agata Puścikowska: Oglądałaś spot promujący marsz kobiet? „Nie przychodź – bo gwałt to Twoja wina, bo ksiądz z przyjemnością zajmie się Twoim dzieckiem, bo przecież lekarz pomodli się za Ciebie”. I tym podobne hasła.
Maria Rogaczewska: Ten mało subtelny przekaz, oparty na wzbudzaniu potężnego lęku, ma swój cel. Pokazanie religii jako formy opresji służy mobilizacji grupy docelowej. Ta grupa to w większości ludzie młodzi, młode kobiety. Osoby najbardziej spragnione wolności. Śle się więc do nich przekaz, że religia to opresja, i kreuje się Kościół na zaborcę wolności. Młode kobiety są wrażliwe na hasła o odbieraniu im swobód, cechuje je także silny indywidualizm. Mnie osobiście przeraża ahistoryczność tego przekazu, ocena wydarzeń i zjawisk wyłącznie ze współczesnego punktu widzenia. To powoduje np. niesprawiedliwą ocenę roli Kościoła i chrześcijaństwa w kształtowaniu roli i pozycji kobiet. Środowiska lewicowe opisują Kościół jako miejsce dla kobiet opresyjne. Tymczasem akurat w Polsce, chociażby dzięki zakonnicom św. Urszuli Ledóchowskiej czy bł. Marcelinie Darowskiej, bardzo przyspieszyła... emancypacja. Nie istnieje powszechna świadomość, jak wielką rolę w poprawie jakości życia kobiet i całych rodzin, w szkolnictwie, szpitalnictwie, pracy z robotnicami etc., odegrały w XIX w. zakony bezhabitowe. Nie mówiąc już o cierpliwym wychowywaniu pokoleń młodych kobiet zagrożonych wylądowaniem na ulicy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.