Obrona konieczna

Rada Kardynałów broni papieża Franciszka. Nie byłoby źle usłyszeć podobną obronę ze strony poszczególnych episkopatów.

Każdy papież miał pod górkę. Z tzw. środowiskami – i w Kościele, i poza nim. Zwłaszcza od połowy XX wieku, w miarę gwałtownego przyspieszenia rozwoju środków masowego przekazu, gdy wyścig newsów i pospiesznych komentarzy w oparciu o wyrwane z kontekstu fragmenty zaczął wypierać spokojny namysł i próbę zrozumienia nauczania. Punktem odniesienia stały się nie tyle same słowa z encyklik, adhortacji czy dokumentów soborowych, ile ich interpretacja, narzucana przez poszczególnych komentatorów. Z ogromnym oporem spotkał się i Jan XXIII za zwołanie soboru, i Paweł VI za podpisanie soborowych dokumentów, a później za encyklikę „Humanae vitae”, nie inaczej było z Janem Pawłem II, który od jednych obrywał za „Evangelium vitae”, od innych za Asyż lub ekumenizm, jeszcze od innych za stosunek do teologii wyzwolenia; nie inaczej było z Benedyktem XVI, któremu pamiętano „Dominus Iesus”, gdy jeszcze był szefem Kongregacji Nauki Wiary, a później wypominano ustępstwa wobec schizmatyckiego Bractwa św. Piusa X itd., itp.

Fala krytyki, a czasem zwykłego hejtu, z jakim spotyka się papież Franciszek, w pewnym sensie nie jest niczym nowym. A jednocześnie staje się czymś naturalnym dla tych, którzy jeszcze niedawno nie daliby złego słowa powiedzieć o Janie Pawle II czy Benedykcie XVI. Zwłaszcza w Europie – jakby było „łatwiej” krytykować papieża pochodzącego z tak daleka, a więc „nie do końca naszego” (sic!). Ba, dziś obrona papieża Franciszka w niektórych środowiskach katolickich staje się niemal wyrazem... ekstrawagancji.

Dobrze zatem, że Rada Kardynałów zabrała jednoznaczny głos w obronie Ojca Świętego. To sygnał wysłany nie tylko do samego Franciszka ku pokrzepieniu, ale też do całego Kościoła, także do poszczególnych episkopatów. Nie byłoby źle usłyszeć w naszych kościołach listu pasterskiego biskupów, którzy stanęliby jednoznacznie po stronie nauczania papieża (do którego zalicza się również adhortacja „Amoris laetitia”). Nam wszystkim zaś dobrze zrobiłaby lektura dokumentów papieskich, czytanych w całości i w pierwszej kolejności, komentarze publicystów zostawiając – jeśli w ogóle – na drugie danie.