Potrzebuję Chrystusa

o. Augustyn Pelanowski

|

GN 5/2017

Paweł wolał nieporadnie wypowiedzianą prawdę niż elokwentnie wyrażony banał.

Potrzebuję Chrystusa

Światłem, które ma błyszczeć, nie jest jego erudycja, prestiż autorytetu, ale Chrystus, i to ukrzyżowany. Żyć Chrystusem to nie lękać się bycia sobą, czyli człowiekiem o drżących kolanach, jak te, które trzęsły się Pawłowi w Koryncie ze stresu i poczucia niewiarygodności swej misji. Ale w centrum naszej uwagi nie jest zdolność do przyjęcia stresu i wzniesienie się ponad niego, by głosić Ewangelię. Sednem jest pragnienie Pawła, by Koryntianie poznali Chrystusa, i to ukrzyżowanego, czyli po ludzku przegranego, i by głosić prawdę. Paweł pragnie, by adresaci poznali Chrystusa potępionego przez arcykapłanów, Kogoś, kto mógł uznać swoje życie za nieudane. Taki Chrystus jest najbardziej potrzebny każdemu człowiekowi w każdej epoce.

Potrzebny jest nam Bóg wcielony w przegranego człowieka, by każdy przegrany mógł stanąć w obszarze działania potęgi bóstwa, które pokonuje nie tylko śmierć i grzech. Każdego dnia przeżywam niepokój z powodu niemożliwości przeniknięcia przyszłości i ucieczki przed nieuchronnością śmierci. Jestem gnębiony poczuciem winy, z której nie mogę się wyplątać, i jedynie sakrament pojednania podnosi mnie do nowej walki. Lękam się pustki i bezcelowości istnienia, zwątpienia i stresu z najmniejszego powodu. Któż może dodać sił w znoszeniu świadomości tego wszystkiego?

Potrzeba mi Kogoś, kto przezwyciężył to wszystko w sobie, doznawszy klęsk, których najbardziej się lękam: nieudanego losu, śmierci, winy i oskarżenia, opuszczenia i samotności, ciemności i bezsensu, zniewolenia i bezsilności. Znam tylko Chrystusa, któremu udało się zmartwychwstać nie tylko ze śmierci, ale i z tego wszystkiego. Niepokój istnienia stał się dziś tak dojmujący, że nic nie może go uśmierzyć. Kiedy mówię o bliskiej śmierci, ludzie reagują oburzeniem, jakbym mówił bluźnierstwo, a przecież śmierć jest realniejsza niż wszelkie sukcesy, kariery, powodzenie. Toteż potrzebny mi ktoś taki jak Chrystus – przyjmujący wszelkie ludzkie niepokoje i przełamujący je potęgą swego bóstwa. Ktoś, kogo nie tyle ukrzyżowano na śmierć, lecz kto śmierć ukrzyżował w sobie. Paweł więc nie pozwolił swoim głoszeniem Koryntianom uciec od tego, co ich i nas ściga: od ludzkich niepokojów, lecz ukazywał Tego, który w samym jądrze niepokojów objawia się jako zwycięzca.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.