O uczeniu prawdziwej historii

Nie nauczyłeś się w szkole? Cudze życie (może) cię nauczy...

Moja Babcia zwykła kiedyś mawiać: "nie chcesz uczyć się w domu i w szkole, ludzie i życie cię nauczą". Co oznaczało tak naprawdę, że nawet oporny na wiedzę i życiową mądrość pod wpływem pewnych wydarzeń czy sytuacji nabierze rozumu. I w pewnym momencie trzeba będzie skosztować, cytując słowa piosenki, tak zwanej życiowej mądrości.

Co jakiś czas wybucha kolejny skandal związany z kłamliwym powielaniem jakże dramatycznie obraźliwego sformułowania o "polskich obozach śmierci". Wybucha burza, bo jakiś zachodni polityk lub dziennikarz chlapnie ową nieprawdę. Potem ktoś z polskiej strony skomentuje, zgorszy się. I tyle. Aż do następnego razu. Mimo wielu prób, by odgórnie owe kłamstwa ukrócić, nadal wydaje się to bezskuteczne. Z prostego, dramatycznego powodu: współczesny Zachód po prostu lekcji historii nie odrobił. Względnie uczył się, i tu metafora, z fałszywych podręczników. I chce ów fałsz powielać. Bo weń wierzy.

I po raz kolejny głośno w ostatnim czasie o "polskich obozach śmierci". Tym razem po tym, jak niemiecka telewizja, której sąd nakazał przeproszenie Polaka za owe słowa, w sposób arogancki i po prostu bezczelny, miga się przed przeprosinami.

I tu do akcji włączyli się polscy internauci, w większości ludzie młodzi. Powstał hasztag #germandeathcamps, pod którym zamieszczają teksty i informacje na temat niemieckich obozów śmierci. Informacja i protest idzie w świat kanałem najnowocześniejszym z możliwych. A więc być może najbardziej skutecznym. O tyle to istotne, że przekaz oddolny w szczególny sposób przekonuje młodych ludzi, zmęczonych tradycyjnymi mediami i jednostronnym, odgórnym przekazem. Oczywiście akcja nie przekona wszystkich i nie zalepi dziury wiedzy czy nie uleczy pewnego rodzaju zamulonej mentalności, odpornej na prawdę. Jednak z pewnością może zadziałać jak ziarno, jakieś świeże dla wielu spojrzenie: bo oto nie mówią do nas politycy, tylko oburzeni zwykli ludzie. Dzieląc się zresztą własnymi, straszliwymi nieraz doświadczeniami z drugiej wojny światowej.

A mojej Babci z początku tego komentarza nie powiem o akcji #germandeathcamps. Serce by jej chyba pękło. Ma 87 lat. W 1943 r. Niemcy zabili jej rodziców, wcześniej każąc wykopać grób w szczerym polu. Za co? Ratowali polskiego księdza. Potem spalili i splądrowali jej majątek. Babcia została sierotą, w jednej sukience. Z kolei kuzynka Babci do końca życia nosiła w sobie traumę "doświadczeń" (tak zwanego) doktora Mengele. Gdyby żyła, zapewne określenie "polskie obozy śmierci" bolałoby bardziej niż blizny po "doświadczeniach".

Drogi zachodni dziennikarzu! Jeśli w szkole nie uczyłeś się dostatecznie pilnie, posłuchaj prawdziwych historii. Poczytaj. Przemyśl. Na refleksję nigdy nie jest za późno.