W spodniach

GN 3/2017

publikacja 19.01.2017 00:00

Jak to możliwe, że jakiś gość zostaje okrzyknięty fachowcem od mody i potrafi zasugerować milionom ludzi, że coś im się podoba i że muszą to mieć.

W spodniach

Zimno. W Rzymie też, choć zapewne nie tak jak w Warszawie. Mimo to niemało osób, nie tylko szalonych nastolatek, chodzi po Wiecznym Mieście w spodniach z dziurami. I wcale nie dlatego, że są biedne i nie stać ich na nowe, porządne spodnie. Nie! Wszak takie spodnie z dziurami kosztują więcej od spodni normalnych, czyli bez dziur.

Zastanawiam się, o co w tym chodzi. Może dziury są po prostu piękne, a ja nie rozumiem nowoczesnych kryteriów piękna. A może dziury dają „oddech” utrudzonym udom, kolanom itd. Chodziłoby zatem o niosące ulgę przewietrzenie. No ale przy zimnym wietrze nie wydaje mi się to tłumaczenie przekonujące.

Trzecie wyjaśnienie, jakie przychodzi mi do głowy, jest takie, że dziury są wyrazem buntu. Babcie i mamy twierdziły, że absolutnie nie wypada chodzić w dziurawych gaciach. Jak to nie wypada?! Dlaczego nie wypada!? A właśnie że będę chodziła w dziurawych spodniach! A może te osoby wcale nie są zbuntowane, tylko podatne na nowe trendy narzucone przez dyktatorów mody. Jak zarobić kasę na ubraniach? Trzeba wymyślić coś nowego i przekonać jak najwięcej ludzi, że teraz postępowi ludzie chodzą w czymś takim, a kto nie chodzi, ten zacofany. No więc dziury wylansowano, że są cool.

Swoją drogą zawsze mnie ciekawiło, jak to możliwe, że jakiś gość z drugim gościem zostają okrzyknięci genialnymi fachowcami od mody i dają radę zasugerować milionom ludzi, że coś im się bardzo podoba i że muszą to mieć. Albo że jakiś znaczek firmowy sprawia, iż za taki sam łach trzeba płacić 10 razy drożej.

Swego czasu świat mody dotknął i mnie. Postanowiłem mianowicie kupić sobie spodnie, dżinsy, najlepiej czarne. Pomyślałem, że na pewno coś znajdę na via del Corso, czyli długiej ulicy pomiędzy Piazza Venezia i Piazza del Popolo. Był to zły pomysł. Okazało się, że kolejne sklepy oferowały jakieś dziwactwa z wielkimi kieszeniami, brokatami, postrzępieniami, no i oczywiście z dziurami. Albo jakieś obcisłe rurki, które nadawały się jedynie na marsze dumnych ze swych tendencji homoseksualistów. Ponadto w sklepach z głośników ryczała jakaś modna muzyka. Wróciłem do domu psychicznie zmęczony bez dżinsów.

No cóż! Każdy ma swoje gusta. Tym niemniej mam nadzieję, że nie przyjdzie do mnie na egzamin student w spodniach z dziurami. A jak przyjdzie? Oczywiście nie obleję go za strój. Ale byłbym zniesmaczony. Kategorię „stosowności” uważam za wciąż ważną.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.